Bernie Ecclestone rządził Formułą 1 przez wiele lat. W tym okresie zdarzało mu się nieraz chwalić autorytarne rządy. Brytyjczyk nie miał problemów, by podpisywać umowy na organizację wyścigów w krajach, w których łamano prawa człowieka albo nie respektowano zasad demokracji. Najważniejszym celem dla niego było wypracowanie zysku finansowego, nawet kosztem spadku popularności i mniejszej liczby widzów na zawodach w niektórych państwach.
Ecclestone, który niedawno skończył 87 lat, pożegnał się z funkcją szefa F1 na początku roku. Wcześniej sprzedał swój biznes, na który pracował dekadami, firmie Liberty Media. Amerykanie zaczynają organizować królową motorsportu według swojego uznania i szukają kompromisu w rozmowach z zespołami, co nie jest zadaniem łatwym. Brytyjczykowi taka forma współpracy się nie podoba.
- W Formule 1 nie ma miejsca na demokrację. Nowi właściciele wkrótce zdadzą sobie z tego sprawę, ponieważ do tej pory jeszcze nic nie osiągnęli - powiedział w ostatnim wywiadzie Ecclestone, któremu zdarzało się wychwalać sposób uprawiania polityki przez Adolfa Hitlera czy Władimira Putina.
Nie wszyscy podzielają jednak opinię 87-latka. - Ecclestone ma już 87 lat. Dobrze dla niego. To świetny wynik, zwłaszcza jak popatrzy się na jego styl życia przez ostatnie 50 lat. W końcu jednak sprzedał wszystko, schował pieniądze do kieszeni i dostał propozycję zostania honorowym prezesem F1. Powiedział wtedy, że nie wie co taka rola miałaby oznaczać. W środowisku akademickim to forma docenienia, ale w biznesie oznacza "zamknij się i odejdź" - komentuje ostatnie wydarzenia dziennikarz Joe Saward.
Brytyjski dziennikarz ma świadomość, że Ecclestone przywykł do tego, że świat F1 kręci się wokół niego. - Jest przyzwyczajony do mówienia ludziom prawdy prosto z mostu. Przyzwyczaił się do osób, które się przed nim kłaniają. Trudno mu teraz zaakceptować zmianę sytuacji. Bernie ciągle jednak potrafi pociągać za sznurki za sprawą paru kukiełek w mediach. Nie zmienia to faktu, że jego rządy dobiegły końca. Liberty Media dało mu możliwość eleganckiego pożegnania, ale w przypadku takich postaci jak Ecclestone nigdy nie jest to łatwe - dodaje Saward.
Saward dostrzega jednak problemy, o jakich w ostatnim wywiadzie mówił były szef F1. - Prawdopodobnie trzeba być dyktatorem, aby F1 działała prawidłowo. Nie zrozumiał jednak jednej rzeczy. Ludzie z Liberty Media mogą się uśmiechać, a potem pokazać Ferrari drzwi, jeśli Włosi będą chcieli odejść z F1. Zrobili to z nim i mogą zrobić to samo z Ferrari. Może to okrutne, ale dni Ecclestone'a dobiegły końca. Byłoby najlepiej dla niego, gdyby siedział cicho. Bo teraz brzmi jak gwiazda, która chce wrócić w świetle reflektorów - ocenia.
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak o braku zęba: Implant wyciągałem na mecze