Williams przełożył na styczeń moment podjęcia decyzji odnośnie składu na sezon 2018. Zdaniem części mediów, faworytem do zajęcia drugiego fotela w ekipie z Grove jest Siergiej Sirotkin. Wszystko za sprawą finansów - Rosjanin dysponuje wsparciem rosyjskich oligarchów i firmy SMP. Dzięki temu jego akcje stoją wyżej niż Roberta Kubicy.
Kubica i Sirotkin jeździli samochodem Williamsa podczas listopadowych testów Formuły 1 w Abu Zabi. Polak był szybszy na dystansie jednego okrążenia, ale miał wtedy założone opony z bardziej miękkiej mieszanki. Rosjanin miał wypaść korzystniej w trakcie symulacji kwalifikacji, miał też zadowalające tempo wyścigowe.
Joe Saward, dziennikarz od lat zajmujący się F1, nie do końca wierzy w te doniesienia. - Sytuacja jest interesująca. Jest sporo niejasności w tym temacie. Mówi się, że Kubica nie był wystarczająco szybki w Abu Zabi, ale inne źródła mówią też o tym, że to celowa zagrywka Williamsa. Wszystko po to, aby zespół uniknął oskarżeń, że wybrał pieniądze, a nie umiejętności kierowcy - mówi Brytyjczyk.
W szeregach brytyjskiego zespołu jest już jeden pay-driver. To Lance Stroll, którego ojciec zapłacił w tym roku Williamsowi ok. 30 mln euro za możliwość startów syna. W przyszłym roku ta kwota ma jednak zmaleć. - Oczywistym jest, że Williams potrzebuje pieniędzy. Im więcej, tym lepiej. Paddy Lowe ma pewne pomysły, w które chce zainwestować. Chce też zatrudnić kilka nowych osób. Williams zawsze był zespołem, który kierował się inżynierią. Jeśli ekipa ma zwycięski samochód, to ceny za kierowców spadają, bo każdy z nich chce jeździć najszybszym pojazdem w stawce - dodaje Saward.
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Jóźwiak o przyszłości Pazdana: Znając jego agenta, coś mu znajdzie
Ostatnie lata nie są tak udane dla Brytyjczyków. Williams z ostatniej wygranej w wyścigu cieszył się w roku 2012, kiedy to jako pierwszy linię mety w Barcelonie minął Pastor Maldonado. Jak na ironię, Wenezuelczyk swoje miejsce w zespole zawdzięczał ogromnym środkom, jakie wpłacał do budżetu dzięki firmie PDVSA.
W sezonach 2014-2016 zespół należący do Franka Williamsa dysponował jednak optymalnym składem i nie musiał się posilać gotówką z zewnątrz. Wtedy punkty dla ekipy zdobywali Felipe Massa i Valtteri Bottas. Było to jednak podyktowane paroma faktami. W latach 2014 i 2015 team zajmował trzecie miejsce wśród konstruktorów, dzięki czemu w kolejnym sezonie otrzymywał większą premię od F1. W ostatnich dwóch sezonach Williams kończył jednak rywalizację na piątej lokacie, a to oznacza utratę ok. 10 mln dolarów w stosunku rocznym.
Dziurę budżetową przed sezonem 2017 udało się zasypać dzięki dwóm źródłom. Pierwsze to ojciec Strolla, drugie to Mercedes. Niemiecki producent zimą zeszłego roku wykupił Bottasa za ok. 10 mln dolarów i dał też Brytyjczykom zniżkę na silniki. W przyszłym roku Strollowie nie przeleją już tak ogromnej kwoty na rachunki Williamsa. Zespół nie ma też co liczyć na kolejne wsparcie Mercedesa. Dlatego w Grove rozważają wariant z dwoma pay-driverami.
- Williams może dostać za swoje wyniki ok. 10 mln dolarów od F1, ale to nic w porównaniu do sum, jakie otrzymują najwięksi, czyli Ferrari, Mercedes, Red Bull czy McLaren. Jeśli nie masz pieniędzy, to musisz być sprytniejszy. Paddy Lowe ma nadzieję, że dzięki szefowi od aerodynamiki, Dirkowi de Beerowi, którego ściągnął z Ferrari i nowemu szefowi dynamiki Barneyowi Hassellowi, który przyszedł z McLarena, zbuduje dużo lepszy samochód. To ma pozwolić Williamsowi zaatakować czwarte miejsce należące teraz do Force India i obronić się przed atakami McLarena i Renault - analizuje Saward.
Bardzo długo faworytem do jazdy w Williamsie w przyszłym roku był Kubica. Polak udowodnił, że jego kontuzjowana ręka nie jest przeszkodą w regularnych startach w F1. Ma też opinię kierowcy, który potrafi doskonale rozwijać samochód. Co więcej, przygotował on pakiet sponsorski, który miał mieć wartość ok. 8 mln euro. Najwięcej w tym kontekście mówiło się o nawiązaniu współpracy z firmą Lotos, która sponsorowała już krakowianina, gdy ten startował w WRC.
Według informacji Sawarda, Polak ma do dyspozycji 11 mln dolarów. Pieniądze nie pochodzą jednak z polskich firm, a od CVC Capital Partners. To fundusz inwestycyjny, który w przeszłości inwestował w F1, jednak nadal uznaje królową motorsportu jako świetne miejsce zarobku. CVC ma w Polsce dwie inwestycje - sieć sklepów Żabka oraz spółkę energetyczną PKP Energetyka, którą nabyła w 2015 roku od państwa polskiego.
Problem Kubicy polega na tym, że Rosjanie zapewniają Sirotkinowi znacznie większe wsparcie. Saward ustalił je na 22 mln dolarów. Co więcej, otoczenie 22-latka nie jest zainteresowane pozycją kierowcy rezerwowego, bo tę Rosjanin pełnił już w zespole Renault.
- Nie ma wątpliwości, że pieniądze faktycznie zostaną przelane na konto Williamsa, bo w przypadku poprzednich Rosjan w F1 bywało z tym różnie. Pojawia się jednak pytanie, czy Williams i jego sponsorzy chcą mieć związek z SMP. Właścicielami tego banku są przecież Borys i Arkadij Rotenbergowie, czyli oligarchowie blisko związani z Władimirem Putinem - komentuje brytyjski dziennikarz.
Bank SMP jest na liście firm, które zostały dotknięte sankcjami Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i Kanady po wybuchu konfliktu związanego z aneksją Krymu przez Rosję w 2014 roku. Na czarnych listach pojawiają się też bracia Rotenbergowie. - Obecna przerwa w negocjacjach to dowód na to, że Kubica szuka możliwości na znalezienie większej gotówki. Zarówno Żabka i PKP Energetyka to firmy, których roczne przychody liczone są w miliardach, więc może się uda - kończy swoją analizę Saward.
za 1,41 mld z Czytaj całość