Max Chilton w latach 2013-2014 rywalizował w Formule 1 w barwach jednego z najwolniejszych teamów w stawce Marussi. Brytyjczyk był zawiedziony faktem, że nie mógł w ten sposób w pełni zaprezentować swojego talentu. Po przesiadce do amerykańskiej serii IndyCar był jednym z bardziej liczących się kierowców. Dziś twierdzi, że w F1 o sukcesie decyduje zbyt wiele czynników, aby traktować cykl Grand Prix na równi z innymi sportami.
- Potrafiłem ścigać się z takimi gośćmi jak np. Daniel Ricciardo, który dziś wygrywa wyścigi, dlatego wiem, że nie odstaję od obecnych kierowców F1 - uważa Chilton. - To frustrujące, gdy sport jest tak niesprawiedliwy. Gdy jedziesz samochodem i wyprzedza się ktoś jadący 30km/h szybciej, to nie można mówić o sporcie.
- Problem Formuły 1 polega na tym, że różnica między najlepszym i najsłabszym zespołem wynosi aż cztery sekundy. Na tym nie polega sport. W sporcie chodzi o to, aby szanse były jak najbardziej wyrównane - kontynuował.
Pochodzący z Surrery kierowca nie uważa, że zostawił po sobie złe wspomnienie w Formule 1 i twierdzi, że chciałby w przyszłości spróbować ponownie swoich sił w królowej motosportu, jednak w znacznie bardziej konkurencyjnym zespole.
ZOBACZ WIDEO Kownacki idealnie obsłużył kolegę - skrót meczu Sampdoria Genua - SPAL [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]
[color=#000000]
[/color]
- Opuściłem Formułę 1 z wielką wiedzą i chciałbym pewnego dnia tam wrócić, ale tylko w czołowym zespole lub ekipie środka stawki - mówił Chilton. - W trakcie swoich startów zmagałem się z niesprawiedliwą rywalizacją, ale przynajmniej nie wyszedłem tam na głupka - dodał.
Max Chilton w ciągu dwóch lat startów w F1 zaliczył 35 wyścigów. Jego najlepszym wynikiem było 13. miejsce na mecie wyścigów w Australii i Bahrajnie w 2014 roku.