Wojenka pomiędzy Renault a Mercedesem. W tle postać Marcina Budkowskiego

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff

Sporo kontrowersji przyniósł transfer Marcina Budkowskiego do Renault. Francuzi zarzucili konkurencji, że sama stosuje niesportowe praktyki. Na odpowiedź ze strony Mercedesa nie trzeba było długo czekać.

Renault zatrudniło Marcina Budkowskiego w roli dyrektora wykonawczego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Polak był wcześniej szefem departamentu technicznego w FIA. Dzięki temu znał tajemnice innych zespołów, a jego umowa zawierała ledwie 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Gdyby nie bunt innych ekip, polski inżynier pracę na rzecz Renault rozpocząłby już 1 stycznia.

Stronom udało się osiągnąć kompromis i Budkowski, choć jest już na liście płac zespołu z Enstone, pracę przy samochodzie Renault rozpocznie 1 kwietnia. Tym samym nie będzie brać udziału przy konstruowaniu najnowszego modelu francuskiej ekipy.

Francuzi nie rozumieją jednak afery wokół Polaka. Cyril Abiteboul w jednym z wywiadów stwierdził, że nie interesują go sekrety innych zespołów, a zatrudnienie Budkowskiego ma wynikać z jego fachowości i ogromnego doświadczenia. Dyrektor zarządzający Renault zarzucił też konkurencji, przede wszystkim Mercedesowi, że sama wykorzystuje sztuczki prawne w kontraktach swoich pracowników.

Osoby zatrudnione przez Mercedesa mają bardzo długie okresy wypowiedzenia. W ich umowach znajdują się też zapisy dotyczące zakazu konkurencji. W niektórych przypadkach wynoszą one nawet dwa lata. Abiteboul nazwał takie praktyki "nieuczciwymi".

Na te zarzuty bardzo szybko zareagował Toto Wolff. - Zależy nam przede wszystkim na zachowaniu ważnych elementów naszej organizacji. W ten sposób zapewniamy sobie stabilność. W przypadku podanym przez Renault chodziło o pracownika, który ledwo co podpisał z nami nową umowę, a Francuzi byli nim zainteresowani - powiedział szef zespołu z Brackley.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"

Austriak jest zdania, że pracownicy Mercedesa nie mają większych problemów ze zmianą otoczenia. Najlepszym tego przykładem jest Paddy Lowe, który przed rokiem odszedł z zespołu, aby objąć funkcję dyrektora technicznego w Williamsie. Jego miejsce zajął James Allison, który wcześniej pracował w Ferrari.

- Paddy ma świetne cechy, ale zatrudnienie Jamesa było najlepszą decyzją jaką mogliśmy podjąć. Sukces zespołu F1 nie ogranicza się do jednej osoby. To nie jest tak, żę ja, Niki Lauda, Ross Brawn czy Norbert Haug gwarantujemy zwycięstwa. To wynik wysiłków całej ekipy, która pracuje wspólnie. Dlatego musimy mieć stworzone pewne ramy, określone zachowania, aby ten sukces był możliwy - dodał Wolff.

Źródło artykułu: