Liberty Media od oficjalnego przejęcia Formuły 1 stara się poprawić jakość sportu i skrupulatnie wprowadza coraz to nowsze inicjatywy, począwszy od systemu "Halo" do chociażby zmiany godzin niektórych weekendów Grand Prix. Najwięcej komentarzy pojawiło się ostatnio wraz z potwierdzeniem odejścia od "grid girls" na rzecz "grid kids".
Działania nowych właścicieli F1 nie zostały jednak najlepiej przyjęte przez fanów - mimo że jak zapewnia Chase Carey - zostały one tworzone z myślą właśnie o kibicach. Amerykanin postanowił skomentować ostatnie wydarzenia i zapewnić, że wszystko co robią, jest dla publiczności.
- Fani są dla nas niesamowicie ważni, tak jak Europa - wliczając w to Niemcy - to nasza baza - powiedział Carey dla niemieckiego "Sport Bild". - Nasze motto brzmi: ta sama gra, inne podejście. Chcemy stworzyć produkt, zawierający wszystko z czym fani dorastali, jednak nie może być on całkowicie zatrzymany w czasie. Jeżeli nie pozwalasz na zmiany, nie możesz się rozwijać.
- Nawet Bernie Ecclestone powiedział w 2016 roku, że nie kupiłby biletu na wyścig. Pojawiła się zatem negatywna spirala i musieliśmy ją przerwać - dodał.
64-latek podkreśla, że w obecnej Formule 1 można znaleźć wiele pozytywów, jakimi są choćby sami niezwykle utalentowani kierowcy. - Lewis Hamilton jest szczególną osobowością. Połowa Holandii przybywa na wyścigi, aby zobaczyć Maxa Verstappena. Z kolei Ferrari jest najjaśniejszym światłem w tym sporcie.
Carey marzy, aby w nadchodzącym sezonem stawka się wyrównała, a o zwycięstwa mogły walczyć także słabsze zespoły.
- W zeszłym roku mieliśmy za dużo walki pomiędzy zaledwie dwójką kierowców: Sebastianem Vettelem i Lewisem Hamiltonem. Życzę sobie, żeby czasem wygrał ktoś z tyłu stawki, a nie tylko faworyci. Czy Fernando Alonso może ponownie stanąć na najwyższym stopniu podium? Czy McLaren może rzucić wyzwanie Renault? Czy Max Verstappen będzie miał więcej szczęścia, niż w pierwszej połowie ubiegłego sezonu? To byłyby świetne scenariusze - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"