McLaren bez cenzury. "Nie próbujemy być politycznie poprawni"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Fernando Alonso za kierownicą McLarena
Materiały prasowe / Pirelli Media / Fernando Alonso za kierownicą McLarena

McLaren zdecydował się na współpracę z Amazonem, dzięki czemu powstał serial dokumentalny o kulisach pracy zespołu w F1. Producenci dokumentu mieli dostęp do każdego zakamarka ekipy. - Bez cenzury ten film nie miałby sensu - twierdzi McLaren.

Miniony sezon Formuły 1 był fatalny w wykonaniu McLarena. Kolejny rok współpracy z Hondą zakończył się przedwczesnym zerwaniem kontraktu z Japończykami. Jednostki napędowe japońskiego producenta okazały się awaryjne i niekonkurencyjne. Już podczas przedsezonowych testów F1 w Barcelonie Fernando Alonso i Stoffel Vandoorne mieli ogromne problemy z przejechaniem dłuższych dystansów.

W takiej atmosferze powstawał serial dokumentalny o pracy zespołu z Woking, za który odpowiedzialny był Amazon. Jego producenci mieli dostęp do każdego detalu związanego z McLarenem. Widzieli z bliska frustrację Alonso oraz szefów zespołu.

W jednej ze scen przedstawiono nawet rozmowę z Ericem Boullier, który był przekonany, że wskutek fatalnych wyników Alonso odejdzie z zespołu. McLaren mógł ocenzurować film tworzony przez Amazona, ale tego nie zrobił. Dał wolną rękę producentom.

- Taką decyzję podjęliśmy. Jeśli zgodziliśmy się na stworzenie takiego dokumentu, to musiał on być autentyczny. Dlatego producenci byli z kamerami w pewnych miejscach i na spotkaniach zespołu. To nie wpłynęłoby korzystnie na wizerunek McLarena, gdybyśmy ocenzurowali nakręcony materiał. Chcieliśmy pokazać wszystkim, co tak naprawdę dzieje się w zespole F1 w trakcie sezonu - powiedział Zak Brown, szef brytyjskiej ekipy.

Pierwszy zamysł twórców "Grand Prix Diary" polegał na tym, aby ukazać jak wygląda debiut w F1 od strony kierowcy. Dlatego więcej uwagi miało skupiać się na Vandoorne'ie. Koncepcję jednak zmieniono w związku z kolejnymi problemami Hondy.

- To nie było to, co planowaliśmy w zeszłym roku, gdy siadaliśmy do rozmów o filmie. Jednak dzięki temu wyszło autentycznie. Bardzo realnie. W taki sposób sport może być bliżej fanów. Jesteśmy, jacy jesteśmy. Nie próbujemy być politycznie poprawni. Tym filmem trochę się odkrywamy i wpuszczamy fanów do środka. Mieliśmy nadzieję, że historia będzie inna, że będzie w niej więcej Stoffela. Z tym wszystkim, co sie jednak działo, to trzeba było zmienić plany. Z drugiej strony, w filmie było parę scen dotyczących Stoffela - dodał Brown.

Wkrótce tego typu filmy mogą być normą w królowej motorsportu. Obecnie F1 prowadzi zaawansowane rozmowy z Netfliksem, dzięki czemu miałyby powstać kolejne dokumenty przedstawiające jak wygląda ten sport zza kulis.

- Myślę, że więcej osób musi zobaczyć to, co się dzieje w naszym garażu, w naszej fabryce. Bo to jest coś fascynującego. Powinniśmy być bardziej otwarci, oczywiście bez dzielenia się jakimiś informacjami, bo to ciężka praca i zawsze w ten sposób konkurencja może podejrzeć, co robimy - zakończył Brown.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"

Komentarze (0)