Jak donosi branżowy serwis Autosport, Martini zostało zmuszone do odejścia z Formuły 1 po decyzji zarządu Grupy Bacardi, do którego należy słynna marka. Williams Racing prowadził negocjacje na temat przedłużenia umowy, ale miały one zostać zerwane.
- Rozmawialiśmy na temat kontynuacji współpracy - potwierdziła szefowa teamu, Claire Williams. - Martini i my chcieliśmy przedłużyć umowę, lecz Bacardi zakomunikowało nam, że odejdą całkowicie z Formuły 1, gdy nasza umowa wygaśnie po tym sezonie.
Martini współpracuje z Williamsem w roli sponsora tytularnego od 2014 roku. Odejście od brytyjskiego zespołu może być znaczącym ciosem dla stajni z bazą w Grove. Wsparcie Martini było bowiem istotnym elementem budżetu zespołu w ostatnich sezonach.
- Silna wspólnota partnerska ma zasadnicze znacznie dla funkcjonowania naszego zespołu. Nie traktowaliśmy jednak tytułowego partnerstwa priorytetowo, ponad pozostałymi umowami - podkreśliła Williams. - Zespół jest stabilny finansowo. Nie zamierzamy jednak udzielać dalszych komentarzy.
Grupa Bardi tłumaczy, że dalsze przekazywanie zasobów na sponsoring przez Formułę 1, kłóciłoby się z "celami strategicznymi" spółki. Nie wpłynie to jednak w żaden sposób na współpracę Martini i Williamsa w sezonie 2018.
Tymczasem w mediach pojawiły się pierwsze sugestie, że Williams naraził się Bacardi zatrudniając w swoim zespole dwójkę kierowców poniżej 25. roku życia. Zeszłoroczny debiutant Lance Stroll ma ledwie 19 lat. Tylko trzy lata starszy jest nowy kierowca teamu Siergiej Sirotkin. W ten sposób Martini nie ma możliwość sponsorowania swojej marki z udziałem wyżej wymienionych kierowców w kilku krajach, w których sprzedaż alkoholu jest dozwolona dopiero od 25. roku życia.
Williams przed sezonem miał alternatywę w postaci Roberta Kubicy. Zespół postanowił jednak zatrudnić Sirotkina zamiast 33-letniego Polaka, który wpisywałby się idealnie w kampanię marketingową Martini, podobnie jak przed rokiem u boku młodego Strolla robił doświadczony 36-letni Felipe Massa.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"