Początkowo 33-latek miał zasiąść za kierownicą FW41 w czwartek i piątek. Ostatecznie zespół poinformował o tym, że w ostatnim dniu testów na tor wyjadą Lance Stroll i Siergiej Sirotkin. Informacja wywołała wiele kontrowersji i teorii spiskowych, jednak okazało się, że zaproponował to sam Robert Kubica.
- Stwierdziłem, że to uczciwe, aby dać więcej czasu w aucie kierowcom, którzy będą jechać w Australii. Lance i Siergiej więcej skorzystają z jazdy w samochodzie, to bardzo proste - mówił Kubica.
- Propozycja wyszła ode mnie. Nie miałem z tym żadnego problemu, nie uważam też abym zrobił coś szokującego. Ludziom wydaje się, że to dziwne. Może dlatego, że nieczęsto widują takie zachowanie. Myślę, że to pokazuje, że wszyscy pracujemy aby osiągnąć wspólny cel, maksymalizujemy nasze szanse.
Kubica przyznał, że nowa rola pozwala mu poznać zespół głębiej, niż w przypadku podstawowych kierowców. Dodał też, że każdy dzień w roli rezerwowego zawodnika przybliża go do powrotu na tor. - Kiedy jesteś kierowcą wyścigowym jesteś częścią zespołu, ale nie uzyskujesz tak wielu informacji jak kierowca rezerwowy. To dla mnie dobra okazja i podoba mi się moja nowa rola, będę miał dużo frajdy w tym roku.
- Muszę być zaangażowany tak mocno jak to tylko możliwe, o cokolwiek zostanę poproszony przez zespół zrobię to. To część mojej pracy. Wszystkie te możliwości przybliżają mnie do uzyskania szansy na ponowne ściganie się. Każdego dnia uczę się czegoś nowego. Generalnie moja rola polega na przekazywaniu feedbacku, dawaniu sugestii i nowych pomysłów w kwestii rozwoju auta. Nie chodzi tylko o czyste tempo, to dobra szansa, aby uczyć się nowych rzeczy i jeździć autem.
Polak ma nadzieję, że w obecnym sezonie pracować będzie nie tylko w Formule 1.
- To będzie pracowity rok. Mam nadzieję że będę zaangażowany w dobry projekt w LMP1. W następnych tygodniach wiele się wyjaśni.
Agata Bednarczuk z Barcelony
ZOBACZ WIDEO Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie