Williams w tarapatach, Ferrari pręży muskuły. Oto co wiemy po testach w Barcelonie

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica podczas testów w Barcelonie
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica podczas testów w Barcelonie

Robert Kubica w formie, pozostali kierowcy Williamsa mają sporo do nadrobienia. Muskuły pręży Ferrari, a do czołówki zdaje się wracać McLaren. Oto czego się dowiedzieliśmy po przedsezonowych testach F1 w Barcelonie.

Przedsezonowe testy Formuły 1 w Barcelonie zostały podzielone na dwie części. Tyle, że o pierwszej turze zespoły i kierowcy chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Przypadły one bowiem na falę mrozów w Europie, która dotarła nawet do Barcelony. W efekcie mieliśmy do czynienia z warunkami, które nie oddają realiów wyścigowych. Mróz, śnieg i deszcz sprawiły, że wyciąganie jakichkolwiek wniosków nie miało większego sensu.

Sytuacja zmieniła się w tym tygodniu. Lepsza aura zaowocowała czterema dniami jazdy, dzięki którym ekipy uzyskały cenne odpowiedzi przed pierwszym wyścigiem w Australii. Oto pierwsze wnioski, które można wyciągnąć po testach na torze Catalunya.

Robert Kubica show

Powrotem Roberta Kubicy do padoku Formuły 1 żyją nie tylko kibice w Polsce. Polak był oblegany przez dziennikarzy w Barcelonie. Na jego spotkania z mediami przychodziło więcej osób, niż w przypadku etatowych kierowców. Niestety, podczas pierwszej tury jazd miał pecha, bo jedna z jego sesji przypadła na dzień, w którym w Barcelonie padał śnieg.

Kubica i tak udowodnił, że potrzebuje niewiele czasu, aby zrozumieć samochód. W drugim tygodniu testów wskoczył za kierownicę FW41 i wykręcił lepszy wynik od Lance'a Strolla. Poczuł się na tyle pewnie, że zrezygnował z kolejnego dnia testowego, aby to Kanadyjczyk spędził więcej czasu w pojeździe. - Tak należało postąpić, nie czuję się abym zrobił coś niezwykłego - mówił Polak.

Williams z problemami

Dobre tempo Kubicy nie idzie w parze ze świetną formą Williamsa. Brytyjczycy po testach w Barcelonie wiedzą, że mają nie lada problemy. Lance Stroll kończył ostatnie dwa dni testowe na końcu stawki, niewiele lepszy był Siergiej Sirotkin. Chociaż zespół z Grove korzysta z konkurencyjnych silników Mercedesa, to nie widać tego. Prędkości maksymalne zmierzone u Kanadyjczyka i Rosjanina plasują ich w środku stawki.

ZOBACZ WIDEO Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie

Na plus można zaliczyć, że Brytyjczycy nie mieli większych problemów z niezawodnością. To o tyle ważne, że zimą Williams radykalnie zmienił koncepcję aerodynamiczną samochodu i nowy model różni się od poprzednika. Na minus, że pojazd ma wąskie okno operacyjne. Dobrze spisuje się tylko w ściśle określonych warunkach.

Nawet Kubica przyznawał w piątek w Barcelonie, że nie spodziewa się oszałamiającego rezultatu w Melbourne. Jego słowa potwierdzał później Paddy Lowe. - Mamy problem na oponach supersoft i ultrasoft, to jest coś co musimy zrozumieć - powiedział dyrektor techniczny Williamsa.

Formuła dwóch prędkości

Eksperci mówią o tym od lat. Czołowe ekipy coraz mocniej odjeżdżają reszcie stawki. W zeszłym roku Ferrari poprawiło formę, dzięki czemu byliśmy świadkami rywalizacji Włochów z Mercedesem. W tym sezonie do tej dwójki powinien dołączyć jeszcze Red Bull Racing. Testy były udane dla ekipy "czerwonych byków". Wszystko za sprawą poprawionego silnika Renault. To daje podstawy, by wierzyć, że w niektórych wyścigach Daniel Ricciardo i Max Verstappen będą w stanie napsuć krwi konkurentom z Ferrari i Mercedesa.

O ile w środku stawki powinien panować ogromny ścisk, bo swoje samochody poprawiły Renault, McLaren i Toro Rosso, o tyle wspomniane ekipy nie mają szans na walkę o podium wśród konstruktorów. - Naszym celem jest zajęcie czwartego miejsca - przyznaje wprost Claire Williams, zastępczyni szefa w ekipie z Grove. - Różnice między czołówką a środkiem stawki są większe niż się ludziom wydaje - wtóruje jej Kubica.

To kolejny argument za tym, aby skończyć z obecnym systemem wynagradzania zespołów w F1. Bo sprawia on, że królowa motorsportu staje się nieatrakcyjna dla kibiców. To problem, z którym lada moment będą musieli się zmierzyć szefowie Liberty Media.

Wszystkie oczy zwrócone na McLarena

McLaren w ostatnich latach wypadł z czołówki F1. Wszystko za sprawą awaryjnych silników Hondy. W sezon 2018 Brytyjczycy wchodzą z jednostkami napędowymi Renault. To ma być test dla ekipy z Woking, bo nie może już zrzucać winy na kolegów z Japonii. Testy w Barcelonie pokazały, że jest lepiej, co nie znaczy, że jest różowo.

Gdy McLaren współpracował z Hondą, często można było słyszeć opinie, że zespół z Woking ma najlepsze podwozie w stawce. Coś w tym jest, bo zamiana silników na Renault dała znaczący skok w pozycjach zajmowanych przez Fernando Alonso i Stoffela Vandoorne'a. Hiszpan piątkowe jazdy kończył na drugim miejscu. Tak wysoko nie był od lat.

Tyle, że Alonso i Vandoorne mieli też mnóstwo problemów w Barcelonie. Wymieniać trzeba było baterie w samochodach, w maszynie Hiszpana doszło do wycieku oleju, dziennikarze dostrzegli też kłopoty z układem chłodzenia. McLaren może w tym roku podkręcić tempo, ale jeśli będzie mieć problemy z awaryjnością, to efekt podobny będzie do tego, jaki oglądaliśmy w okresie sojuszu z Hondą. Jednak na razie Eric Boullier zachowuje spokój. Dyrektor McLarena zdradził jedynie, że problemy, jakie zespół miał w testach, przyczynią się do przywiezienia mniejszej liczby nowinek na pierwszy wyścig sezonu w Melbourne.

Ferrari pręży muskuły

Po testach optymizm zapanował z pewnością w Ferrari. Włosi już przed rokiem zaskoczyli w Barcelonie, prezentując bardzo dobrą formę. Wtedy wielu ekspertów było zdania, że w trakcie sezonu Mercedes i tak odjedzie rywalowi z Maranello. Tak się ostatecznie stało, ale do połowy sezonu rywalizacja była niezwykle zażarta.

Czy teraz scenariusz się powtórzy? Sebastian Vettel w czwartek ustanowił nieoficjalny rekord toru w Barcelonie, równie szybki w piątek był Kimi Raikkonen. Dla porównania, Valtteri Bottas i Lewis Hamilton kończyli ściganie na szóstej i jedenastej pozycji.

Jednak to tylko testy. Bottas i Hamilton realizowali inny program badań. Na dodatek nie jest tajemnicą, że Brytyjczyk nie przykłada zbyt dużej wagi do próbnych jazd. - Nie mogę się już doczekać wyścigu w Melbourne - mówił w Barcelonie pewnym głosem.

Mercedes jest niepokonany wśród kierowców i konstruktorów od czterech sezonów. Jednak szansa na to, że zostanie zrzucony ze szczytu, jeszcze nigdy nie była tak duża.

Co z tą Hondą?

Pod koniec ubiegłego roku Toro Rosso było niemal zmuszane do zerwania współpracy z Renault i nawiązania sojuszu partnerskiego z Hondą. Tymczasem ekipa z Faenzy może się okazać jednym z wygranych tego sezonu. Testy w Barcelonie pokazały, że Japończycy popracowali nad niezawodnością swoich silników.

Docenił to nawet McLaren, który składał gratulacje Hondzie i przyznawał, że jest pod wrażeniem postępów japońskich inżynierów.

Pierre Gasly i Brendon Hartley regularnie plasowali się w środku stawki, nie mieli przy tym większych problemów mechanicznych. To o tyle ważne, że Honda kilkukrotnie powtarzała, że w trakcie testów chce skupić się na niezawodności, a nie osiągach.

Toro Rosso w przeszłości traktowane było jako satelicka ekipa Red Bull Racing, która ma szkolić kierowców przed ich transferem do głównego zespołu. Teraz zespół stoi przed nie lada szansą. Zyskał bowiem partnera, który w pełni jest skupiony tylko na nim. Równocześnie Honda otrzymała doskonałą okazję, aby udowodnić McLarenowi, że decyzja o zakończeniu współpracy była przedwczesna.

Źródło artykułu: