Przed Danielem Ricciardo ważna decyzja. Vettel otwiera mu drzwi, Horner jeszcze ich nie zamyka

Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo podczas GP Australii 2018
Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo podczas GP Australii 2018

Daniel Ricciardo jest jednym z najbardziej pożądanych kierowców w F1. Reprezentant Red Bulla łączony jest z ewentualnym transferem do Ferrari lub Mercedesa. James Allen uważa, że punktem odniesienia dla Australijczyka będzie tegoroczna forma Vettela.

Tegoroczny sezon dopiero nabiera tempa, a od dłuższego czasu trwają już dyskusje na temat składów czołowych ekip w kolejnych mistrzostwach. Na językach wszystkich są - zresztą jak co roku - trzy zespoły: Mercedes, Ferrari i Red Bull . Ciekawe jest natomiast to, że świat motorsportu nie zastanawia się szczególnie nad przyszłością urzędującego mistrza świata, Lewisa Hamiltona. Najwięcej szumu zrobiło się wokół niezwykle pożądanego ostatnio kierowcy - Daniela Ricciardo, który łączony jest z ewentualnym przejściem do wspomnianych już wcześniej Ferrari lub Mercedesa.

Mówi się, że Australijczyk mógłby zastąpić Kimiego Raikkonena, który po tym sezonie może zakończyć karierę w Formule 1. Drugim wariantem jest przejście do Srebrnych Strzał, gdzie zająłby miejsce przechodzącego do stajni z Maranello Valtteriego Bottasa. Ostatecznie, 28-latek może oczywiście pozostać w aktualnym zespole - w którym jak sam przyznaje - czuje się dobrze.

Vettel daje zielone światło

Nie wiadomo jaką decyzję podejmie kierowca z Perth. Nie wiadomo również, czy którakolwiek z wyżej wymienionych ekip złożyła mu w ogóle choćby wstępną ofertę. Pozytywna w tym temacie wydaje się być jednak wypowiedź jego byłego partnera w sezonie 2014 - Sebastiana Vettela. Czterokrotny mistrz świata nie może zaliczyć tamtej kampanii do najlepszych, gdyż nie odniósł ani jednego zwycięstwa, podczas gdy jego kolega stanął na najwyższym stopniu podium aż trzy razy. Mimo to, reprezentant Ferrari otwarcie przyznał, że - wbrew powszechnie panującej opinii - jest otwarty na ponowny "zespołowy pojedynek".

- Ścigaliśmy się w jednym teamie przez rok, co dla mnie nie skończyło się zbyt dobrze, jednak dla niego potoczyło się świetnie - rozpoczął Niemiec. - W każdym razie myślę, że dobrze się dogadujemy i nie miałbym nic przeciwko, jeżeli spotkalibyśmy się w przyszłości ponownie (w tej samej ekipie - dop. aut.). Nie wiem jednak jak wygląda jego plan. Sądzę, że bierze pod uwagę kilka opcji i tak na dobrą sprawę nie musi się spieszyć - dodał.

Horner i Hamilton między wierszami

Sebastian Vettel twierdzi, że Ricciardo nie musi podejmować pochopnych decyzji, bowiem na nie przyjdzie jeszcze czas. Nie do końca zgadza się z tym chyba szef Red Bulla - Christian Horner, który teoretycznie nie naciska na swojego kierowcę, jednak delikatnie podkreśla, że zegar nie będzie stał w miejscu wiecznie.

- Jesteśmy względnie zrelaksowani, mamy dostępnych kilka świetnych opcji. Chcemy mieć w zespole takie osoby i kierowców, którzy chcą się naprawdę w nim znajdować. Niewłaściwym jest wymuszanie problemów, czy naciskanie na podjęcie decyzji. Daniel wie jakie jest stanowisko zespołu. Chcemy kontynuować z nim współpracę. Drzwi są otwarte, ale nie pozostaną otwarte na zawsze. Nadejdzie moment w którym trzeba będzie powiedzieć: "W porządku, to czas na decyzję, inaczej będziemy zmuszeni wybrać nasze własne warianty" - powiedział Brytyjczyk.

Najbardziej tajemniczy stosunek do ewentualnego partnerstwa z Ricciardo ma najprawdopodobniej Lewis Hamilton. Jak wskazuje dziennikarz specjalizujący się w F1 - James Allen, nie trzeba być uczonym, żeby domyślić się do kogo 33-latek kierował w czwartek swoje słowa. - Chciałbym tylko powiedzieć, że ważną rzeczą jest staranie się, by nie zrazić do siebie swojego zespołu. To wszystko jest dobre... Na pewnym etapie ma się nadzieję, że w innej ekipie doświadczy się czegoś nowego. Trzeba jednak pamiętać, że w teamie, w którym się znajdujemy jest wiele osób i naprawdę ważne jest, aby zachęcić ich, by skupili się na tobie jako kierowcy i pomogli osiągnąć twój cel.

"Jedną nogą poza Red Bullem"

Choć sezon dopiero się zaczyna i Ricciardo na pewno przez co najmniej jeszcze kilka miesięcy będzie kierowcą stajni z Milton Keynes, to fotel zawodnika ścigającego się z numerem 3 już jest przedmiotem powszechnego zainteresowania.

Ostatnim kierowcą, który wyraził chęć zajęcia kokpitu Red Bulla był Pierre Gasly. Francuz, który obecnie ściga się w juniorskim Toro Rosso. Zapytany o to, czy chciałby znaleźć się za rok w podstawowym zespole i zająć miejsce Ricciardo odparł: - Oczywiście! Moim celem jest walka o tytuł. Jestem kierowcą Red Bulla i staram się ścigać dla głównego zespołu. Jest jednak za wcześnie by mówić więcej na ten temat. Przygotowuję się do mojego pierwszego, pełnego sezonu z Toro Rosso, więc to moje nadrzędne zadanie.

To, co faktycznie znajduje się za kulisami, pozostanie jeszcze tajemnicą przez dłuższy czas. James Allen wskazuje jednak, że przyszłość Ricciardo jest zagadką większą, niż może się to wszystkim wydawać. Uważa on, że Ferrari nie będzie opcją dla Australijczyka wówczas, gdy Vettel będzie spisywał się świetnie w pierwszej połowie sezonu. Daniel mógłby się wtedy okazać zagrożeniem dla czterokrotnego mistrza świata, jak miało to miejsce 4 lata temu w ekipie spod znaku Czerwonego Byka. Z tego też względu pod znakiem zapytania stoi również transfer do Brackley, gdzie Lewis Hamilton wysuwany jest do statusu kierowcy numer jeden.

Najważniejszą hipotezą, którą wysuwa Allen jest to, że dla Ricciardo nie będzie najważniejsza forma Raikkonena, a tegoroczna dyspozycja Vettela. Zdaniem Brytyjczyka, jeżeli Niemiec spisywałby się źle, to Włosi będą skorzy zatrudnić Ricciardo, by mieć kierowcę gotowego do walki o mistrzostwo. Jest to jednak scenariusz niezbyt prawdopodobny, tym bardziej, że Niemiec wygrał inaugurującą sezon Grand Prix Australii. Trzeba jednak pamiętać, że królowa motorsportu już nie raz pokazała, że nie takie historie się zdarzały.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Andrian Kondratiuk to za mało. Wybrzeże Gdańsk poległo w Płocku

Źródło artykułu: