Obecnie Jean-Éric Vergne startuje w Formule E, ale jeszcze przed kilkoma laty Francuz miał nadzieję na osiągnięcie sukcesów w Formule 1. 27-latek bronił barw Toro Rosso w sezonach 2012-2014, ale wskutek braku postępów w jeździe i wynikach współpraca z nim została zakończona.
Francuz jest zaskoczony tym, że po latach Red Bull postanowił dać kolejną szansę Brendonowi Hartleyowi w F1, bo Nowozelandczyk w podobnych okolicznościach opuścił królową motorsportu. - Śmieszy mnie to, że Red Bull zadzwonił właśnie do Hartleya, bo to przecież jego wywalili, by dać mi miejsce w World Series by Renault. To zabawne i cała sytuacja wywołuje u mnie śmiech - powiedział Vergne przed wyścigiem Formuły E w Paryżu.
Kariera francuskiego kierowcy w F1 zakończyła się przedwcześnie, ale Vergne ma szansę na sukces w elektrycznej serii. Obecnie jest liderem klasyfikacji generalnej Formuły E sezonu 2017/2018. - Dołączenie do tej kategorii wyścigowej nastąpiło w trudnym dla mnie momencie. Jednak gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to był punkt zwrotny. W każdej negatywnej czy trudnej sytuacji są jakieś pozytywy. Tylko trzeba umieć je znaleźć - dodał kierowca z Francji.
Zdaniem Vergne'a, Formuła E ma przed sobą świetlaną przyszłość i z każdym sezonem wyścigi tej serii będą przyciągać większą rzeszę fanów. - Myślę, że miałem szczęście dołączyć do FE we właściwym czasie. To wpłynęło na zmianę w moim myśleniu, zmieniło się moje podejście i mentalność. Dziś sądzę, że to była najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć - stwierdził.
Vergne wie również, że startując w Toro Rosso popełnił wiele błędów, co miało wpływ na jego karierę w królowej motorsportu. - Wiele rzeczy mogłem zrobić inaczej. Z czasem zmieniłem jednak swoje podejście do tego sportu. Doświadczyłem tego wszystkiego i pozytywy są takie, że obecnie niepowodzenia w FE nie zranią mnie tak bardzo, jak miało to miejsce w przypadku F1. Patrzę na wszystko z szerszej perspektywy. Jako kierowca się rozwinąłem. Trafiając do F1 byłem pewny siebie. Wierzyłem w swoje możliwości, ale niektórzy mnie zniszczyli - ocenił.
Jednym z problemów Vergne'a była nadmierna ambicja. - Gdy kończyłem pierwszy wyścig na ósmej pozycji, to w zespole była wielka impreza. Wróciłem do garażu i powiedziałem, że przecież to tylko ósme miejsce, że nie chcę żadnej celebracji. Gdyby to miało miejsce teraz, moje postępowanie byłoby inne. Potrafiłbym się cieszyć z takiego rezultatu. To był chociażby atut Daniela Ricciardo, który potrafił czerpać radość z wszystkiego, niezależnie co się działo - zakończył Vergne.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nie poradziliśmy sobie ze zmianą taktyczną Koreańczyków