Czterokrotny mistrz świata po błyskawicznym starcie do wyścigu w Bahrajnie szybko odjechał całej stawce i kontrolował prowadzenie na pierwszym okrążeniu. Do pierwszej serii pit stopów niewiele zapowiadało, że jadący za bolidem Ferrari, Valtteri Bottas będzie miał szansę awansować z drugiego miejsca.
Mercedes taktycznie przechytrzył jednak włoską stajnię zmieniając opony w samochodzie Fina z mieszanki super miękkiej na pośrednią. Oznaczało to przyjęcie strategii na jeden postój. Sebastianowi Vettelowi założono opony miękkie myśląc raczej o kolejnej wizycie w alei serwisowej.
Kierowca Ferrari miał więc do wyboru późny pit stop i próbę ataku na świeżych oponach lub wówczas dość niewiarygodny scenariusz, dotarcia do mety na oponach zużywających się kilka razy bardziej niż mieszanka w samochodzie głównego rywala.
- Gdy Mercedes zmienił opony na pośrednie, myślałem, że nas zaszachowali, bo czekał mnie jeszcze jeden pit stop - tłumaczył Vettel. - Taki był oryginalny plan, ale potem oczywiście go zmieniliśmy i spróbowaliśmy dojechać do mety na miękkiej mieszance.
- Pielęgnowałem je jak tylko mogłem i plan się powiódł, choć niewiele brakowało. Na końcu najdłuższej prostej Valtteri miał swoją szansę. Na całe szczęście zabrakło mu okrążeń, by mnie wyprzedzić - kontynuował Niemiec.
Podczas rozmowy z dziennikarzami Vettel zdradził, że w trakcie wyścigu nie mówił całej prawdy przez radio, gdy zapewniał o tym, że ma pod kontrolą prowadzenie.
- Na dziesięć okrążeń przed końcem powiedziałem, że wszystko kontroluję. To było kłamstwo, przyznaję. Wcale tak nie było, bo przez cały czas prosiłem o informacje na temat tempa Valtteriego. W samochodzie przerabiałem matematykę - 10 okrążeń, moje tempo, jego, on w końcu mnie złapie...- powiedział Vettel.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem