Za wcześnie na emeryturę dla Kimiego Raikkonena. Fin w życiowej formie

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen za kierownicą Ferrari
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen za kierownicą Ferrari

W F1 sporo mówi się o wzroście formy Ferrari w tym roku, dzięki czemu Sebastian Vettel wyrósł na głównego kandydata do tytułu. Najlepiej o postępie w zespole świadczy jazda Kimiego Raikkonena. 38-latek pokazuje, że nie należy go wysyłać na emeryturę.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Vettel jest czterokrotnym mistrzem świata. Od kilku sezonów znajduje się w znacznie lepszej formie niż Kimi Raikkonen, więc nie dziwił fakt, że to właśnie Niemiec zyskał na problemach z formą Mercedesa. Efekt jest taki, że do tej pory 30-latek wygrał dwa wyścigi i jest liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.

O tym, że Ferrari urosło w siłę najlepiej świadczy jednak nie tempo Vettela, a Raikkonena. 38-latek w ostatnich sezonach był przygaszony, wyraźnie ustępował pola koledze z zespołu. W tym roku jest jednak inaczej. Fin stał się konkurencyjnym rywalem dla Vettela i gdyby miał ciut więcej szczęścia, to miałby w tym roku więcej punktów niż Niemiec.

Wystarczy przeanalizować wzrost formy "Icemana" w kwalifikacjach. W zeszłym roku w trzech pierwszych wyścigach był on gorszy od Vettela o średnio 0,391 s. W całym sezonie wyniósł on 0,276. Obecnie jest to ledwie 0,073 s. Raikkonen jest dla młodszego kolegi najbardziej wymagającym rywalem od sezonu 2016, kiedy to Vettel notował zniżkę formy. Niemiec nie był wtedy zadowolony z samochodu zbudowanego przez Ferrari.

W Formule 1 sporo mówi się o wzroście Ferrari w tym roku, dzięki czemu Sebastian Vettel wyrósł na głównego kandydata do tytułu mistrzowskiego. Najlepiej o postępie w zespole z Maranello świadczy jednak jazda Kimiego Raikkonena.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Należy podziękować Williamsowi

Na korzyść Fina przemawiają też statystyki tzw. supertime. To najszybsze pojedyncze okrążenie w ciągu weekendu wyrażone w procentach. Rezultaty z pierwszych trzech wyścigów tego roku w porównaniu do tych z ubiegłego sezonu napawają Raikkonena optymizmem. Raikkonen zanotował największy wzrost formy (100,81 proc.), podczas gdy Hamilton niemal stanął w miejscu (100,01 proc.), a Vettel dokonał minimalnego postępu (100,35 proc.).

W renesansie formy Raikkonena ogromną rolę odgrywa model SF71H. Fin od lat ma opinię kierowcy, który musi mieć samochód idealnie skrojony pod swój styl jazdy. Wydaje się, że tegoroczny pojazd Ferrari takim właśnie jest, a to dodaje mu pewności siebie.

Doświadczony kierowca ma wszystko, by w tym roku walczyć o tytuł mistrzowski. Potrzebuje jednak więcej szczęścia i lepszego traktowania w zespole. W Australii Raikkonen znajdował się na drugim miejscu, tuż przed Vettelem, ale stracił na neutralizacji i dojechał do mety jako trzeci. W Bahrajnie zanotował fatalny pit-stop, w trakcie którego potrącił mechanika i musiał zrezygnować z dalszej jazdy. W Chinach poświęcił go własny zespół, wydłużając jego przejazd na pierwszym komplecie opon. Wszystko po to, by dać Vettelowi cień szansy na pokonanie Bottasa. Gdyby nie pojawienie się samochodu bezpieczeństwa, "Icemana" nie oglądalibyśmy w Szanghaju w czołowej trójce.

Detale zadecydowały o tym, że to Vettel ma dwie wygrane na swoim koncie, a Raikkonen ciągle musi szukać swojej okazji. Fin nie jest jednak bez szans w kolejnych wyścigach i tym samym znów dał argumenty szefom Ferrari, by jednak przedłużyć jego kontrakt.

Eksperci od lat wysyłają mistrza świata z sezonu 2007 na emeryturę. Tymczasem on pokazuje, że być może jest na to za wcześnie. Raikkonen jest bowiem dla F1 tym, kim dla piłki nożnej jest Zlatan Ibrahimovic. I to on zadecyduje kiedy odejść z tego sportu, a nie jego zespół.

Źródło artykułu: