Firma Martini zaczęła sponsorować Williamsa w 2014 roku. O tym, że producent wermutu zakończy współpracę z brytyjskim zespołem poinformowano jeszcze przed startem obecnego sezonu Formuły 1.
Wtedy wielu powiązało ten fakt ze składem ekipy, w której zabrakło miejsca dla kierowcy powyżej 25. roku życia. W okresie zimowym Martini miało zależeć na tym, aby jeden z zawodników spełniał ten warunek, bo wtedy firma mogłaby go wykorzystać do promocji wyrobów alkoholowych na całym świecie. - Zakończenie naszej współpracy nie ma nic wspólnego z wiekiem naszych kierowców wyścigowych - podkreślała pod koniec lutego Claire Williams.
Od tamtych wydarzeń minęło kilka tygodni i na ten moment nie wiadomo, czy Williams znajdzie nowego sponsora tytularnego. - Nie obchodzi mnie to, czy będziemy mieć nowego sponsora tytularnego, który zapłaci 10 mln funtów, czy też zyskamy dziesięciu partnerów i każdy wpłaci po milionie funtów. Najważniejsze jest to, byśmy mieli budżet na ściganie się w F1 - stwierdziła zastępczyni szefa zespołu z Grove.
Brytyjka nie ukrywa jednak, że przyjęłaby nowego darczyńcę z otwartymi ramionami. - Odejście Martini to dla nas szansa. Jeśli pojawi się jakiś nowy partner i będzie chciał zostać sponsorem tytularnym, to będzie fantastyczna wiadomość. Jeśli nie, to jesteśmy wystarczająco silną marką, by utrzymać się na własnych nogach - dodała Williams.
Córka Franka Williamsa nie ukrywa jednak, że wsparcie Martini pojawiło się w bardzo ważnym dla zespołu okresie. - Oczywiście, na swój sposób szkoda, że odchodzą. Byli dla nas bardzo hojni i wyrozumiali. Przyszli i wsparli Williamsa po sezonie 2013, gdy byliśmy na dziewiątym miejscu w mistrzostwach. Nie tylko okazali wsparcie finansowe, które było dla nas niezwykle ważne, ale odświeżyli też naszą tożsamość. Tego potrzebowaliśmy. Ludzie w to uwierzyli. Martini stało się częścią rodziny Williamsa. Z naszej perspektywy utrata ich to zła informacja, ale jakoś ich zastąpimy - zakończyła.
ZOBACZ WIDEO RSMP: Emocje w Świdnicy. Grzyb i Hundla triumfują