W niedzielnym wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu nie brakowało niespodziewanych zwrotów akcji. Gdy w końcówce wyścigu Valtteri Bottas objął prowadzenie po pojawieniu się samochodu bezpieczeństwa, fiński kierowca nie cieszył się zbyt długo z pierwszej pozycji. Fin najechał na pozostałość po jednym z rozbitych samochodów i zniszczył oponę w swojej maszynie.
W efekcie wygrana trafiła na ręce Lewisa Hamiltona, dla którego był to pierwszy triumf w tym sezonie. Brytyjczyk spóźnił się jednak na ceremonię podium, bo poszedł porozmawiać z Bottasem. 33-latek pocieszał Fina i przekazał mu, że to on powinien stać na najwyższym stopniu podium w Baku.
- Mam mieszane uczucia. To koszmarne doświadczenie, bo tak naprawdę Valtteri zasłużył na wygraną w tym wyścigu. Wykonał świetną pracę, był bezbłędny. Tego samego nie można powiedzieć o mnie. Dlatego gdy po wyjściu z samochodu udzieliłem wywiadu, poszedłem się z nim zobaczyć. Musiałem mu pogratulować tak dobrej jazdy, dlatego się spóźniłem na ceremonię - wytłumaczył się aktualny mistrz świata.
Zwycięstwo Hamiltona w Baku sprawiło, że został on nowym liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Nad drugim Sebastianem Vettelem ma cztery punkty przewagi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: cztery miesiące po porodzie. Kurnikowa zachwyca formą