Ferrari po dość pechowej porażce z Mercedesem podczas wyścigu o GP Azerbejdżanu, w Hiszpanii było wyraźnie wolniejsze od swojego głównego konkurenta. W dodatku na torze w Barcelonie szczęście nie sprzyjało zespołowi z Maranello po awarii samochodu Kimiego Raikkonena.
Do mety wyścigu dojechał tylko Sebastian Vettel, ale i w przypadku Niemca było można oczekiwać więcej. Wicemistrz świata na mecie był czwarty, choć długo utrzymywał drugą lokatę. Podium pozbawił go drugi pit stop, który był wymuszony problemami z oponami. - Pod wieloma względami podczas tego weekendu, nic nie poszło po naszej myśli - komentował szef najbardziej utytułowanej stajni w F1, Maurizio Arrivabene.
- Ze spokojem i największą starannością musimy przeanalizować dlaczego tak się stało. Powodów, które uniemożliwiły nam wykorzystanie potencjału jaki prezentowaliśmy we wcześniejszych wyścigach, może być kilka - kontynuował Włoch.
- Zamierzamy przygotować się w sposób profesjonalny i zdecydowany na nadchodzący wyścig o GP Monako - podkreślił Arrivabene.
Zespół przed wylotem do Monte Carlo na wyścig zaplanowany na 27 maja, będzie dokładnie analizować przyczyny usterki w silniku Kimiego Raikkonena. Ferrari potwierdziło jednak, że problemy z niedzieli nie były związane z tym samym, co zatrzymało 38-latka podczas wolnych treningów w piątek.
- W pewnym momencie po prostu straciłem moc. Udało mi się jechać dalej, ale nie przy pełnej prędkości - mówił po nieudanym wyścigu w Hiszpanii Raikkonen. - Nie znamy wciąż dokładnej przyczyny, dlatego samochód wróci z powrotem do fabryki, aby dokładnie sprawdzić co się stało - dodał.
Po wyścigu o GP Hiszpanii Ferrari straciło prowadzenie w MŚ i traci 27 punktów do liderującego ponownie Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"