Spekulacje na temat przyszłości Daniela Ricciardo trwają od kilku miesięcy. Kontrakt Australijczyka z Red Bull Racing wygasa po zakończeniu obecnego sezonu i jest on łakomym kąskiem dla czołowych ekip. 28-latka w swoich szeregach bardzo chętnie widzieliby szefowie Mercedesa i Ferrari.
Kierowca z Antypodów od początku swojej kariery jest mocno związany z Red Bullem i chciałby kontynuować swoją przygodę z austriackim gigantem. Wiele zależy jednak od tego, czy ekipa z Milton Keynes zagwarantuje mu zwycięski samochód.
- Następny podpisany przeze mnie kontrakt musi być kontraktem przez duże "k". Nie wiem, co będę robić w przyszłości, dajmy na to za pięć lat, więc ta umowa musi być idealnie skrojona pod moje warunki - powiedział Ricciardo w rozmowie z "El Confindencial".
Tymczasem Red Bull już zapowiedział, że oczekuje decyzji od Ricciardo najpóźniej podczas przerwy wakacyjnej. Brytyjski zespół chce zabezpieczyć swoją przyszłość, bo ma w odwodzie Carlosa Sainza. Młody Hiszpan obecnie jest jedynie wypożyczony do Renault. - Nie spieszę się. Zespół chce załatwić te sprawy do lata, ale jeśli tylko mi powie, że możemy poczekać do października, to mogę poczekać - dodał.
Pewnym startów w Red Bullu w kolejnym sezonie jest za to Max Verstappen. Ostatnie wydarzenia w F1 zdają się sugerować, że Holender jest faworyzowany przez zespół. Po tym jak obaj kierowcy zderzyli się w Baku, szefowie brytyjskiej ekipy część winy za incydent zrzucili też na Ricciardo.
Australijczyk nie zgadza się z taką oceną sytuacji. - Osoby, które znają się na tym sporcie, doskonale wiedzą, że wypadek z Baku nie był moją winą - zakończył Ricciardo.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Wyścig w Barcelonie nie przybliża do tej niezmiernie ważnej decyzji. Ta decyzja może być najważniejszą w jego dotychczasowej karierze. Jeżeli zdecyd Czytaj całość