Kariera Olivera Rowlanda nie jest usłana różami. W zeszłym roku Brytyjczyk był związany z akademią talentów Renault, notował dobre wyniki w Formule 2 i liczył na otrzymanie szansy w Formule 1. Aż pojawił się on, Robert Kubica. Dla wielu Polak był skreślony w królowej motorsportu, ale Francuzi postanowili go sprawdzić i zorganizowali mu szereg testów.
Rowland przy okazji różnych wywiadów podkreślał, że nie czuje się gorszy od krakowianina. Zapowiadał, że na torze może udowodnić, że jest równie szybki. Gdy obaj znaleźli się poza zasięgiem radaru ekipy z Enstone, pojawił się Williams. Gdy Kubica był wymieniany jako główny faworyt do fotela na sezon 2018, to Rowland sam w prasie twierdził, że prowadzi rozmowy z ekipą z Grove. Później rzecznik prasowy zespołu musiał dementować te informacje.
Ostateczny wybór Williamsa, który na kierowcę wyścigowego zatrudnił Siergieja Sirotkina, a z Kubicy uczynił jedynie rezerwowego, sprawił, że Rowland okazał się jednak potrzebny. Jako osoba, która nie zaliczyła jeszcze ani jednego wyścigu w F1, był idealnym kandydatem do roli "młodego kierowcy". 25-latek przyjął ją bez zastanowienia. Bo pokazanie się podczas testów F1 to być może dla niego jedyna i ostatnia szansa, by wejść do królowej motorsportu.
Życie w cieniu Kubicy
Kubica i Rowland zjawili się w Hiszpanii w tym samym momencie. Polak brał udział w piątkowej sesji treningowej, jego obecność padoku budziła ogromne zainteresowanie mediów. Brytyjczyk mógł za to przyglądać się pracy Williamsa i chłonąć nowe doświadczenia.
ZOBACZ WIDEO F1: testy Kubicy z Renault. "To był najpiękniejszy moment w moim życiu"
- Czułem się naprawdę dobrze. Williams sprawił, że czułem się jakbym był częścią tego zespołu. Nie odczuwałem tego, że jestem odstawiony na boczny tor. Oczywiście, wszyscy dziennikarze wokół są zainteresowani Robertem, więc zakładam, że jego obecność spycha mnie w cień. Jednak ostatecznie to nie prasa daje mi szansę, a zespół. Mam dobre relacje z każdym w ekipie i będę nadal robić swoje - zapowiedział Rowland po zakończeniu testów.
Rowland wtorkowe jazdy zakończył z czasem 1:20.009, co było dziewiątym wynikiem dnia. W krótkim komunikacie prasowym Williams jego pracę opisał jako "wspaniałą". Co ważne, w tym przypadku, 25-latek uniknął błędów i nie rozbił samochodu, a to często przytrafia się debiutantom.
- Było dobrze. Nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać, bo zespół nie miał za sobą udanego weekendu. Pojawiało się sporo negatywnych opinii o balansie samochodu i innych rzeczach, ale szybko udało mi się uzyskać dobrą prędkość. Gdzieś po dziesięciu okrążeniach poczułem się dość komfortowo i od tego momentu to był udany dzień - dodał brytyjski kierowca.
25-latek pokonał 120 okrążeń, co jak na debiutanta, może imponować. - Mieliśmy dość intensywny program, jeśli chodzi o sprawdzanie nowych części. Wyniki nie były przy tym najważniejsze, ale równocześnie musiałem pokazać, że potrafię wykonać pracę, którą mi powierzyli. To było najważniejsze. Czułem się dobrze za kierownicą i wszyscy chyba są mnie zadowoleni - stwierdził Rowland.
Tak jak Rowland zimą się zarzekał, że może być szybszy od Kubicy, tak samo pewny siebie jest teraz. Brytyjczyk jest zdania, że we wtorek mógł wykręcić jeszcze lepszy czas.
- Jechałem na 80-90 procent. Wiedziałem, że muszę być regularny i konsekwentny. Prędkość przyszła dość naturalnie, więc nie musiałem ryzykować i przekraczać granicy. Może dwa, trzy lata temu skupiałbym się na wyniku. Teraz jestem starszy i bardziej doświadczony. To sprawia, że mam inne podejście. Wiem, że prędzej dostanę kolejną szansę, jeśli zaimponuję dojrzałym postępowaniem, niż gdy wykonam jedno szybkie okrążenie - skomentował Rowland.
Wiek nie stanowi problemu
Na niekorzyść Rowlanda działa jego wiek. W ostatnich latach do F1 zaczęli trafiać bowiem znacznie młodsi kierowcy. Max Verstappen ma 20 lat i wygrywał już wyścigi. Lance Stroll jako 18-latek stawał na podium wyścigu w Baku. Coraz lepsze wyniki notują też młodsi od niego Charles Leclerc oraz Pierre Gasly.
- Nie uważam, by mój wiek był problemem. To nie jest tak, że bycie starszym jest złe w F1. Zakładam, że Wiliams szuka kogoś, kto po prostu wykona dobrą robotę. Zakontraktowanie kogoś młodego to zawsze ryzyko, bo może on nie zdobywać punktów i nie przynosić informacji zwrotnych. Młodzi potrafią być szybcy, ale popełniają też więcej błędów. Dlatego nie, nie patrzę na mój wiek jako na problem - zapowiedział Brytyjczyk.
Co ciekawe, kariera Rowlanda rozwijała się podobnie jak w przypadku Sirotkina. - Siergiej jest młodszy ode mnie, ale pokonaliśmy podobną drogę. Szybko wyszliśmy ze świata kartingu i robiliśmy niemal to samo. Byłem w Formule Renault, potem w Formule Abarth, on z kolei przeniósł się do World Series. Tam się znowu spotkaliśmy i ścigaliśmy się przeciwko sobie. Dla niego to był drugi sezon w tej kategorii, ja byłem debiutantem, dlatego był przede mną - wyjawił kierowca z Wysp Brytyjskich.
Rowland zdradził, że pod koniec ubiegłego roku nawiązał kontakty z Williamsem zanim zespół zaczął rozpatrywać kandydaturę Sirotkina. - Nie brałem udziału w szczegółach, ale pewne rozmowy miały miejsce zanim pojawił się Siergiej. Musiałem się zadowolić rolą kierowcy, który wykonuje pracę głównie w fabryce. Miałem nadzieję na coś więcej w pewnym momencie. Jestem jednak realistą. Wiedziałem, że moje marzenie o roli kierowcy wyścigowego się nie zrealizuje, bo przecież były też plotki o Robercie Kubicy. On był mocnym faworytem do fotela na sezon 2018. Aż nagle pojawił się Siergiej, który wykonał dobrą robotę na testach w Abu Zabi - wytłumaczył młody kierowca Williamsa.
Na kolejnej stronie przeczytasz o relacjach Olivera Rowlanda z Robertem Kubicą oraz dlaczego brytyjski kierowca uważa, że Williams to jego jedyna opcja na starty w F1 w sezonie 2019. [nextpage]Rowland mógł być partnerem Kubicy
Rowland zyskał świadomość, że nie będzie mieć wielu okazji do poważnego ścigania w sezonie 2018, więc postanowił poszukać swojej szansy w WEC. Tam związał się z ekipą Manor Racing. Niewiele brakowało, a w brytyjskim zespole jego partnerem byłby Kubica. Bo ekipa chciała pozyskać Polaka na cały sezon. Krakowianin w lutym i marcu odbył nawet testy jej samochodu na torze w Hiszpanii.
Tyle, że Brytyjczycy borykają się z problemami finansowymi i z tego powodu ostatecznie nie przystąpili do pierwszego wyścigu WEC na torze Spa-Francorchamps. - To niełatwa sytuacja. Angażujesz się w coś, poświęcasz temu energię, a potem wracasz do padoku. Dla mnie to tez o tyle trudne, że zawsze jeździłem pełen sezon w jakiejś serii wyścigowej, to była moja motywacja. Jak nie Formuła 2, to World Series, zawsze miałem napięty kalendarz startów. Teraz tego nie ma, więc muszę poszukać jakiegoś innego impulsu - wyjawił Rowland.
25-latek docenia jednak plusy obecnej sytuacji, w której wykonuje sporo pracy na symulatorze w Grove. - Mogę być bardziej elastyczny. Zyskuję wiedzę na temat nowych obszarów pracy zespołu. Chodzi chociażby o inżynierię. Gdy się ścigałem, to nie było czasu na interesowanie się takimi rzeczami - dodał.
Rowland najprawdopodobniej otrzyma kolejną szansę za kierownicą FW41 podczas testów F1 na Węgrzech. Mogą one być dla niego okazją, by powalczyć o kontrakt na sezon 2019.
- Muszę się nauczyć jak grać w te karty. Chodzi o takie gierki jak umieszczenie siebie we właściwym miejscu o właściwym czasie, nawiązanie odpowiednich kontaktów. To są ważne kwestie, na które się nie patrzy, gdy jest się młodym i myśli tylko o wygrywaniu. We wtorek stawałem znak równości między wydajnością a wykonaniem dobrej roboty. Mogłem pojechać rano szybkie okrążenie, ale gdybym później wylądował w żwirze w czwartym zakręcie, to byłbym zapamiętany z tego faktu - skomentował.
Williams jedyną opcją w F1
Problemem Rowlanda jest fakt, że nie stoi za nim żaden możny sponsor. Dlatego, choć wcześniej był związany z Renault i McLarenem, to ostatecznie nie dostał szans w tych zespołach. Dlatego obecnie 25-latek uznaje Williamsa za swoją jedyną i ostatnią szansę na awans do F1.
- To trudna sytuacja. Nie zostałem z Renault na kolejny sezon, bo drzwi dla mnie się tam zamknęły. W McLarenie byłem przed laty, teraz całe szefostwo zespołu się zmieniło. Gdy byłem z nimi związany, to ekipą zarządzali Martin Whitmarsh oraz Ron Dennis. Teraz żadnego z nich nie ma już w McLarenie. Red Bull ma dwa zespoły dla swoich kierowców, więc odpadam. Nie mam też szans na kontrakt w Ferrari i Mercedesie. Podobnie jest z Sauberem, który ma sojusz z Ferrari - wyliczył 25-latek.
Jednak nawet w Williamsie Rowland nie ma łatwego życia. Stroll i Sirotkin zawodzą w tym roku, ale wnoszą przy tym spore miliony do budżetu, więc ich usunięcie z ekipy nie będzie zadaniem łatwym. Jeśli już do tego dojdzie, to wydaje się, że Brytyjczycy postawią w pierwszej kolejności na Kubicę.
- Dobrze się dogadujemy z Robertem. Wspólnie pracujemy, mamy podobne spostrzeżenia. Mamy podobne podejście do pracy. Dobrze, że mamy go w Williamsie. Miło jest się od niego uczyć i zobaczyć jak reaguje na pewne kwestie. Ma ogromne doświadczenie i otwarty umysł. Czasami jego słowa sprawiają, że otwierają się oczy. To on jest oficjalnym kierowcą rezerwowym, więc naturalne, że jestem za nim w kolejce. Mogę jedynie robić wszystko co w mojej mocy, kiedy tylko dostanę szansę i mam nadzieję, że wykonam wtedy dobrą robotę - ocenił Brytyjczyk.
Rowland nie ukrywa przy tym, że praca u boku Kubicy sprawia, że sam staje się lepszym kierowcą. - Myślałem o tym, by dawać jak najwięcej z siebie. Bo widzę to po Robercie, jak dobrą pracę wykonuje. Mogę wciąż się sporo od niego nauczyć. Nawet nie myślę o tym, by przeskoczyć go w kolejce po miejsce w Williamsie. Bardziej chodzi o to, by jak najwięcej od niego się dowiedzieć, by jego wskazówki wprowadzić do mojej jazdy. Bo nie ulega wątpliwości, że jestem wystarczająco szybki. Ścigałem się niedawno przecież z Pierre'm Gasly'm i innymi młodymi kierowcami. Byłem tak samo konkurencyjny jak oni. Wielu z nich jest teraz w F1, a ja z nimi wygrywałem - podsumował Rowland.
Ale czemu pchaja pol Czytaj całość