Od kilkunastu miesięcy Vijay Mallya ma kłopoty z prawem. Jest oskarżany m. in. o oszustwa podatkowe. Z tego powodu w zeszłym roku został zatrzymany przez brytyjską policję. I to właśnie problemy osobiste Hindusa miały skłonić go do rezygnacji z pracy na rzecz Force India. Hindus nie chce, by jego kłopoty wpływały negatywnie na przyszłość zespołu.
31-letni Siddarth Mallya jest niezwykle popularny w Indiach, gdzie występuje w filmach. Ma też doświadczenie w zarządzaniu, gdyż zajmował stanowisko dyrektora w Royal Challengers Bangalore IPL. To zespół krykieta rywalizujący w Indiach.
- Nadal będę szefem zespołu. Nie było żadnego przymusu, żebym rezygnował. Po prostu zdecydowałem, że syn powinien przejąć część moich obowiązków. Mam niewyjaśnione kwestie prawne, na których muszę się skupić, więc lepiej by nie miało to wpływu na firmę - powiedział Mallya senior.
Tymczasem od dłuższego czasu w padoku F1 spekuluje się o tym, że Force India zmieni właściciela. Nowym inwestorem ma być firma Rich Energy, która na rynku brytyjskim zajmuje się produkcją i sprzedażą napojów energetycznych.
- Plotki ciągle się pojawiają. Ludzie gadają i gadają. O to głównie chodzi w padoku F1. Finanse Force India, temat sprzedaży zespołu, to jest coś, o czym spekuluje się od lat. Nie wywiesiliśmy tabliczki "na sprzedaż". Koncentrujemy się na tym, by wycisnąć jak najwięcej z samochodu. To jest nasz priorytet. Skupiamy się na pozyskiwaniu kolejnych sponsorów. Mamy trzech akcjonariuszy. Musicie pamiętać, że nie jestem jedyny. Jeśli ktoś przyjdzie z poważną ofertą i postawi gotówkę na stole, będziemy musieli wspólnie to przeanalizować - dodał Hindus.
Mallya zaprzeczył też plotkom na temat zacieśnienia współpracy pomiędzy Force India a Mercedesem. - Nie rozmawiamy o tym. Nie było takiego tematu w ogóle - zdradził hinduski biznesmen.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Należy podziękować Williamsowi