Od piątku kibice udający się na tor Paul Ricard, gdzie rozgrywane jest Grand Prix Francji, narzekają na organizację zawodów. Już pierwszego dnia wielu fanów zrezygnowało z udziału w sesjach treningowych, bo korki na drodze dojazdowej do obiektu liczyły kilkanaście kilometrów. Równie kiepsko sytuacja wygląda wieczorem, gdy sympatycy Formuły 1 chcą opuścić tor.
Organizatorzy Grand Prix Francji mogą liczyć na wsparcie policji i miejscowych służb, które pomagają przy zarządzaniu ruchem wokół Paul Ricard. Mimo to, problemów nie udało się w pełni rozwiązać.
- Wiem, że już po pierwszym dniu zmienili sposób w jaki zarządzali pewnymi kwestiami. Mamy pewne ograniczenia, jeśli organizujemy wyścig w tak pięknej części świata jak południe Francji, a autostrada w pobliżu liczy sześć pasów - powiedział Ross Brawn, dyrektor sportowy F1.
Brytyjczyk ma świadomość, że wielu sympatyków F1 ma prawo czuć się zawiedzionych w związku z faktem, iż nie dotarli na czas na tor. - To dla nich frustrujące. Jestem w stanie zrozumieć, co czują. Zobaczymy, co będziemy w stanie zrobić w przyszłości. Po weekendzie również promotorzy Grand Prix Francji przyjrzą się sprawie i zastanowią się jak lepiej zarządzać sytuacją. To paradoks, bo problemy o których mówimy pokazują jak dużym zainteresowaniem cieszy się Grand Prix Francji - dodał Brawn.
Dyrektor sportowy F1 wierzy, że w przyszłości do podobnych sytuacji nie dojdzie. - Nie chcemy odstraszać kibiców z tego powodu, że samo dotarcie na tor i powrót do domu okazuje się wielkim wyzwaniem. Jeśli tylko możemy coś poprawić, będzie to z korzyścią dla wszystkich - podsumował Brytyjczyk.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"