Już po sobotnich kwalifikacjach stało się jasne, że Grand Prix Francji nie będzie najłatwiejsze dla kierowców Williamsa. Czasówka była rozgrywana w deszczowych warunkach, w których Lance Stroll i Siergiej Sirotkin nie radzili sobie najlepiej. Obaj zostali sklasyfikowani na końcu stawki.
W niedzielę sytuacja uległa zmianie, bo rywalizacja odbyła się na suchym torze. Nie zmieniło to jednak zbyt wiele w jeździe Strolla i Sirotkina. Obaj zanotowali dobry start, ale nie byli w stanie jechać tempem czołówki.
- Tempo samochodu przy niskim i wysokim załadunku paliwa było dość kiepskie, więc zastanawialiśmy się nad tym jaka taktyka może nam pomóc. Byliśmy dość pewni, że na jednym komplecie opon da się przejechać niemal cały wyścig. Kiedy rozmawialiśmy o tym rano, pomyśleliśmy, że zrobimy pit-stop przy okazji samochodu bezpieczeństwa na pierwszym okrążeniu. Zrobiliśmy to w nadziei, że szybsze samochody zjadą za nami, a potem mieliśmy sprawdzić czy będziemy w stanie je zatrzymać za sobą - tłumaczył strategię Rob Smedley, dyrektor Williamsa ds. osiągów.
Smedley podkreślił, że Stroll i Sirotkin w trakcie wyścigu jechali zespołowo. - Celowo umieściliśmy Siergieja w strefie DRS za Lance'm, aby chronić go przed Alonso i Hartleyem. Niestety, w pewnym momencie Siergiej stracił DRS i obaj rywale go wyprzedzili. Ostatecznie strategia pozwoliła jednak utrzymać się nam przed Alonso, co jest małym bonusem przy tak trudnym weekendzie - dodał Smedley.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Ostre komentarze po kompromitacji. Kołodziejczyk: Niżej upaść się nie da
Kierowcom Williamsa na torze Paul Ricard nie dopisywało szczęście. Sirotkin został ukarany przez sędziów karą 5 s. za zbyt wolną jazdę za samochodem bezpieczeństwa. Strollowi w końcówce wyścigu eksplodowała za to przednia lewa opona. - Lance miał ogromnego pecha, biorąc pod uwagę pracę jaką wykonał. Obaj spisali się bardzo dobrze. Robili co mogli, aby poprawić naszą pozycję. Nie jest to jednak to, czego chcemy. Nadal musimy pracować jako zespół, aby poprawić swoją sytuację - podsumował Smedley.
Sirotkin ostatecznie zameldował się na mecie na piętnatej pozycji. - To był trudny wyścig z kilkoma wymagającymi pojedynkami. Miałem trochę frajdy na pierwszym okrążeniu, ale trzeba lepszego tempa, by walczyć i wyprzedzać rywali, a my go nie mieliśmy. Przyjemniej byłoby walczyć o wyższe pozycje niż się bronić, ale mimo to zrobiliśmy krok do przodu w porównaniu do kwalifikacji - powiedział Rosjanin.
Kierowca z Moskwy nie był też do końca zadowolony z dość ryzykownej strategii, jaką zespół obrał dla niego podczas Grand Prix Francji. - Dzięki tej taktyce mogliśmy walczyć do samego końca. Uważam jednak, że mój występ mógł być inny, bo w pewnym momencie utknąłem za samochodami z przodu stawki. Straciłem przez to hamulce i opony. Nie byłem w stanie nic zrobić, więc zakładam, że mogliśmy postąpić inaczej. Zrobiłem jednak to, o co prosił mnie zespół. Jesteśmy w takim miejscu, w jakim jesteśmy i to nie jest łatwe - dodał 22-latek.
Z kolei Stroll nie ukrywał, że jego występ został zrujnowany przez problemy z oponą. - Na początku nie było najgorzej. Miałem dobry start. Po 20 okrążeniach poczułem masywne wibracje. To było zużycie lewej przedniej opony. Była spłaszczona w jednym miejscu, potem doszedł do tego pojedynek z Vandoormem. Wyprzedził mnie, a sytuacja była na tyle kiepska, że nie mogłem skręcać w prawo. Z każdym okrążeniem wibracje się zwiększały. Optymistyczne jest jednak to, że byliśmy w stanie przejechać niemal cały wyścig na jednym komplecie opon. Byliśmy chyba jedynymi, co podjęli się takiej taktyki. Próbowaliśmy coś zdziałać, ale to nie zadziałało. Z pewnością nie był to wyścig, na jaki liczyliśmy - podsumował 19-latek z Kanady.