Sebastian Vettel popisał się świetnym refleksem na starcie do Grand Prix Francji i próbował wyprzedzić Valtteriego Bottasa. Dobrą robotę na pierwszych metrach wykonał jednak Lewis Hamilton, który przyblokował rozpędzonego Niemca. Zyskał na tym Bottas, który z powrotem wysunął się przed Vettela.
Kierowcy Ferrari i Mercedesa jechali tak blisko siebie, że ostatecznie doszło między nimi do kontaktu w pierwszym zakręcie. Sędziowie winnym tego incydentu uznali Vettela, na którego nałożono karę 5 s.
Wskutek zdarzenia 30-latek uszkodził przednie skrzydło i spadł na koniec stawki. Niemiec nie miał jednak większych problemów, by wyprzedzać kolejnych rywali. - Jak mam być szczery, to byłem tym zaskoczony. Myślę, że wpływ na to miał silny wiatr. Od wschodniej do zachodniej części toru mamy długą prostą. Tam zyskiwaliśmy najwięcej i można było wykorzystać pęd powietrza. Gdyby wiatr wiał w przeciwnym kierunku, to wyprzedzanie byłoby trudniejsze - zauważył kierowca z Niemiec.
Vettel zmienił opony w swoim samochodzie podczas pit-stopu na pierwszym okrążeniu. Niemiec był w stanie podjąć ryzyko i dojechać na tym komplecie do mety. Gdy jednak Mercedes zaprosił Bottasa do alei serwisowej po raz drugi, również Ferrari zaprosiło swojego zawodnika po nowy ogumienie.
- Nasza strategia dobrze zadziałała. Nie miałem problemów z oponami. Kimi Raikkonen był w stanie jechać w czołowej grupie. To tylko pokazuje, że obraliśmy dobrą taktykę. Kimi pokonał na ultrasoftach ponad 30 okrążeń. Nie wiem jak byłoby w moim przypadku, bo wydarzenia z pierwszego okrążenia zmieniły mój wyścig. Na pewno byliśmy lepsi na tych oponach niż w Barcelonie. Zrobiliśmy postępy. Chciałbym wyjeżdżać z Francji z lepszym wynikiem, ale trudno. Jedziemy dalej - podsumował Vettel.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"