Kimi Raikkonen popisał się dobrym startem w niedzielnym wyścigu i w pierwszym zakręcie znalazł się bardzo blisko kierowców Mercedesa. Został jednak zblokowany, co natychmiast postanowił wykorzystać Max Verstappen. Holender zaatakował Fina na wyjściu z szóstego zakrętu.
20-latek swoim atakiem zmusił Raikkonena do zmiany toru jazdy i obrania ścieżki po zewnętrznej. - Red Bull uderzył mnie z tyłu! - krzyczał fiński kierowca przez radio, a sprawą zajęli się sędziowie. Nie podjęli oni jednak decyzji o karze dla Verstappena.
- Oczywiście, na pierwszym okrążeniu sporo się działo. Straciłem idealną linię jazdy w szóstym zakręcie, a już w siódmym Max był blisko mnie. Bottas jadący przede mną zrobił małe zamieszanie, co wykorzystał Verstappen. Doszło do drobnego kontaktu, straciłem swoją pozycję. Każdy z nas zrobił wszystko, by nie wyeliminować siebie nawzajem z wyścigu - powiedział 38-latek.
Verstappen ma świadomość, że walka z Raikkonenem mogła zakończyć się dużo gorzej. - To był ciężki pojedynek, ale takie są wyścigi. Kimi ma mnóstwo doświadczenia, więc poradził sobie z sytuacją. Mieliśmy mały kontakt, ale myślę, że takie akcje są dobre dla tego sportu - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Korespondencja z Wołgogradu. "Wydaje mi się, że czekają nas chude lata"
Ten manewr okazał się kluczowy dla losów całego wyścigu, bo pozwolił Verstappenowi utrzymać się przed Raikkonenem. Holender skorzystał na pechu kierowców Mercedesa i odniósł pierwszą wygraną w tym sezonie. 20-latek dojechał do mety z ledwie 1,5 s. przewagi nad starszym rywalem.
- Wygrana była w zasięgu, gdybyśmy tylko mieli kilka okrążeń więcej. Zawsze można użyć takich argumentów, zastanawiać się co by się wydarzyło. Na pewno byliśmy szybcy w końcówce. Opony zaczęły się dobrze spisywać. To trochę rozczarowujące, ale równocześnie dobre dla zespołu. Ferrari zdobyło sporo punktów, podczas gdy Mercedes miał okropny dzień. Zawsze chcemy jednak odnosić zwycięstwa, a tego nie udało nam się dokonać - podsumował mistrz świata F1 z sezonu 2007.
Max jest niestet Czytaj całość