Kierownictwo Williamsa liczyło na uzyskanie jak najlepszego wyniku w Grand Prix Wielkiej Brytanii, gdyż dla ekipy z Grove był to domowy wyścig, a na trybunach toru Silverstone pojawiło się mnóstwo kibiców ubranych w koszulki zespołu założonego przez Franka Williamsa. Nie było to jednak dla nich udane popołudnie.
Williams na Silverstone przygotował szereg poprawek do swoich samochodów, ale nie zdały one egzaminu. W sobotę wieczorem zespół zdecydował się wymienić przednie skrzydła w pojazdach Lance'a Strolla i Siergieja Sirotkina, przez co obaj musieli ruszać z alei serwisowej.
- To nie jest idealna sytuacja, gdy oba nasze samochody rozpoczynają Grand Prix Wielkiej Brytanii z pit-lane. Niektórzy w naszym zespole nie doświadczyli startu jednego pojazdu z alei serwisowej, nie mówiąc o dwóch. Było to dla nas nowe doświadczenie i wymagało specjalnej logistyki - powiedział po wyścigu Paddy Lowe, dyrektor techniczny Williamsa.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Radosław Majdan: Lubiłem gdy wyzywali mnie kibice przeciwnej drużyny. To mnie motywowało
Brytyjczyk nie ukrywa, że jest rozczarowany faktem, że zespół opuszcza Silverstone bez punktów. - Wyścig przebiegał zgodnie z naszym planem. Siergiej miał do dyspozycji miękkie opony podczas krótszego przejazdu, Lance korzystał ze średniej mieszanki na dłuższym przejeździe. Nasza taktyka została jednak przerwana w momencie, gdy pojawiły się dwa samochody bezpieczeństwa. Pozostaliśmy jednak wierni tej strategii. Dopiero podczas drugiej neutralizacji zaprosiliśmy Siergieja do alei serwisowej, bo narzekał na wibrację opony. Ostatecznie pozostał on na torze, by walczyć z Lance’m. Stracił jednak swoją pozycję po restarcie. Kierowcy wykonali dobrą robotę, bo dowieźli oba samochody do mety. Jednak po raz kolejny nie na takich pozycjach, na jakich byśmy tego chcieli - dodał Lowe.
Stroll dojechał do mety na trzynastej pozycji i był przedostatnim sklasyfikowanym kierowcą. 19-latek jest zdania, że mógł osiągnąć lepszy rezultat. - Na początku wyścigu byłem blisko. Szczególnie Siergieja, bo on też startował z pit-lane. To było ciekawe doświadczenie. Myślę, że miałem pecha i nasz wyścig mógł być o wiele lepszy - ocenił Kanadyjczyk.
Zdaniem Strolla, kluczowy dla losów rywalizacji było pojawienie się samochodu bezpieczeństwa. - Zjechałem do pit-lane na 31. okrążeniu, jedno "kółko" przed samochodem bezpieczeństwa. Szkoda, bo gdybym spędził więcej czasu na torze w tej sytuacji, być może skończylibyśmy wyścig w punktach. Czasem w sportach motorowych potrzebne jest szczęście. Czasem je masz, innym razem nie. Końcówka wyścigu była już w porządku i jechałem w jednym ciągu za innymi samochodami. Na mecie byłem w stanie dostrzec je przed sobą, więc to jest coś dobrego - dodał kierowca ekipy z Grove.
W gorszym nastroju po zakończeniu wyścigu znajdował się Sirotkin. Rosjanin po raz kolejny w tym sezonie okazał się najgorszy z całej stawki. - To był bolesny wyścig. Jego pierwsza połowa nie wyglądała tak źle. Sądzę, że rozsądnie zarządzaliśmy oponami. Może brakowało nam nieco tempa, ale sytuacja była pod kontrolą. Opóźniliśmy pit-stop w nadziei na to, że wykonamy drugi dobry przejazd. Zobaczyłem jednak kilka niebieskich flag i musiałem ustępować miejsca innym. Do tego pojawił się samochód bezpieczeństwa, przez co trudniej było mi dbać o stan opon. W końcówce pozostała mi opona z twardszej mieszanki, podczas gdy wszyscy wokół mieli miękkie ogumienie. Dlatego trudno było mi jechać w tej grupie. Podsumowując, to było wielkie rozczarowanie - powiedział 22-latek z Moskwy.