W trakcie Grand Prix Wielkiej Brytanii doszło do kontaktu Pierre'a Gasly'ego z Sergio Perezem. Po wyścigu sędziowie wysłuchali obu kierowców i na reprezentanta Toro Rosso nałożyli karę. Do rezultatu Francuza doliczono pięć sekund i wypadł on z punktowanej "10". Ostatecznie Gasly sklasyfikowany został na 13. lokacie.
- Dla mnie to śmieszne, zupełnie niedorzeczne - powiedział kierowca dla "Motorsport". - Takie są wyścigi, a nasz kontakt był naprawdę mały - dodał.
- Bolid ma szerokość dwóch metrów, a tor dwanaście. Po prostu czasem takie rzeczy się zdarzają. Uderzenie nie było mocne, nie zasłużyłem na karę - oświadczył Gasly.
Kierowca odniósł się także do innych incydentów, które wydarzyły się podczas wyścigu, a sędziowie nie wydali werdyktu. - Spójrzcie tylko na kontakt Magnussena i Grosjeana. Brak działań sędziów. Grosjean i Sainz uderzyli w barierę, również brak kary. Ja z kolei dostałem pięć sekund kary i dwa punkty karne. To niedorzeczne - komentował kierowca Toro Rosso. - Sędziowie są niekonsekwentni. Skoro inni kierowcy nie otrzymali kary za gorsze rzeczy, to nie powinni karać wcale - uważa Gasly.
Francuza nie zdziwiło to, że Sergio Perez postanowił udać się do sędziów w sprawie incydentu. - Był na 11. miejscu bez punktu. Starał się więc mnie obwinić. Ja powiedziałem szczerze, że walka mi się podobała. Jechaliśmy koło w koło, jesteśmy kierowcami wyścigowymi. Rozdając takie kary, przestaniemy się po prostu ścigać. Wyścigi są nudne, bo brakuje ryzyka. Wyprzedzanie dzięki DRS nie jest takie ekscytujące.
- Straciliśmy punkt, a każdy jest cenny. Być może zespół powinien się odwołać od tej decyzji? - zakończył Gasly.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka poszedł o krok za daleko. "Chciał działać jak Czerczesow przed Euro 2016"