Formuła 1 liczy dziesięć zespołów i każdy z nich posiada dwa miejsca. Oznacza to, że w trakcie jednego sezonu szansę regularnego ścigania otrzymuje ledwie 20 zawodników. To niewiele, biorąc pod uwagę, że niższe serie wyścigowe oraz liczne akademie talentów produkują coraz więcej młodych i zdolnych kierowców.
Pojawiają się jednak głosy, że należy to zmienić i umożliwić zainteresowanym zespołom wystawianie 3-osobowych składów. - Ten temat nie był ostatnio poruszany, ale to celna uwaga i myślę, że na naszym następnym spotkaniu zajmiemy się nim. Trzeba to przedyskutować - powiedział Pat Symonds, dyrektor techniczny F1.
Zapowiedź możliwych zmian to dobra wiadomość dla Roberta Kubicy, który walczy o powrót do regularnego ścigania w F1. Polak jest obecnie jedynie rezerwowym kierowcą Williamsa. Zgodnie z przepisami, może brać udział w pierwszej sesji treningowej przed danym wyścigiem. Brytyjski zespół wykorzystał ten zapis podczas weekendów wyścigowych w Hiszpanii i Austrii, gdzie 33-latek zastąpił Siergieja Sirotkina. Kolejną okazję Kubica dostanie pod koniec sezonu podczas treningu w AbuZabi.
Kierowca rezerwowy może też zastąpić któregoś z etatowych zawodników w przypadku odniesienia przez nich kontuzji. W F1 nie obowiązują bowiem przepisy o "dzikiej karcie", jakie mamy w MotoGP czy żużlu. Dlatego też Williams nie może desygnować Kubicy do boju na jeden wyścig i wystawić do rywalizacji dodatkowego samochodu.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
- Musimy rozważyć jaka liczba samochodów jest idealna dla F1. Czy jej zwiększenie powinno się odbywać przez zaproszenie do tego sportu nowych zespołów, czy też z wykorzystaniem obecnych? - dodaje Symonds.
Po raz ostatni w F1 mieliśmy do czynienia z 3-osobowym zespołem w roku 1985. Wtedy w Grand Prix Niemiec Renault wystawiło do boju trzy samochody. Za ich kierownicą usiedli Derek Warwick, Patrick Tambay oraz Francois Hesnault.