Upadek legendarnych marek F1. Honda miała swoje grzechy, ale to McLaren zapomniał za nie przeprosić

Wydawało się, że są stworzeni do funkcjonowania jako jedność. Ostatnie lata pokazały jednak, że miano legendy i ogromne pieniądze nie są w stanie zagwarantować sukcesu. McLaren i Honda upadli razem lecz cierpią osobno. Jedno z nich znacznie bardziej.

Natalia Musiał
Natalia Musiał
Fernando Alonso podczas pit-stopu Materiały prasowe / McLaren F1 / Na zdjęciu: Fernando Alonso podczas pit-stopu
Mówi się, że nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Mimo to, kiedy w 2013 roku McLaren i Honda ogłosili wznowienie współpracy nikt nie przypuszczał, że skończy się ona tak gigantycznym fiaskiem, a pokłosie podejmowanych przez szefostwo decyzji będzie niosło tak dramatyczne konsekwencje przez jakże długi czas.

Ponad pół roku od zakończenia trzyletniej współpracy wciąż nie dzieje się najlepiej. Kto najwięcej stracił na potężnym kryzysie? I czy Honda, która jeszcze na początku tego roku uznawana była za największy przyczynek tego tsunami, faktycznie ma najwięcej na sumieniu?

Powrót do przeszłości

McLaren i Honda to jedne z najbardziej uznanych marek w królowej sportów motorowych. Święcili wiele sukcesów zanim wspólnie połączyli siły, jednak to partnerstwo z sezonów 1988-1992 zapisało się w historii najbardziej złotymi literami.

Cały fenomen zaczął się 30 lat temu, kiedy to zespół z Woking postanowił odejść od jednostek napędowych Porsche na rzecz silników Hondy, która przyczyniła się we wcześniejszych dwóch kampaniach do tytułów mistrzowskich Williamsa. Już pierwszy rok współpracy układał im się idealnie. Bolid MP4/4 zasilany silnikiem V6 turbo w połączeniu z dwójką niezwykle utalentowanych kierowców - Ayrtonem Senną i Alainem Prostem - sprawił, że McLaren-Honda zwyciężył w 15 z 16 możliwych Grand Prix. Dzięki tak regularnej dyspozycji stajnia zapewniła sobie mistrzostwo konstruktorów, natomiast walka wśród kierowców toczyła się wyłącznie między ich zawodnikami, z której ostatecznie zwycięsko wyszedł Brazylijczyk.

ZOBACZ WIDEO Jakie kolejne wyzwania przed Andrzejem Bargielem? "Potrzebuję poczuć głód powrotu w góry"

Kolejne trzy lata były kontynuacją wyższości McLarena-Hondy nad resztą stawki Formuły 1. Ostatecznie, powyższe partnerstwo zdobyło łącznie osiem tytułów mistrzów świata - cztery konstruktorów i tyle samo kierowców. Zespół wystartował ponadto w 80 Grand Prix, z czego ponad połowę przekuli na zwycięstwa.

Po mistrzostwach w 1992 roku Honda podjęła decyzję o wycofaniu się na jakiś czas ze startów, co zmusiło z kolei brytyjską markę do nawiązania koalicji z Fordem. Przez następne lata McLaren i Honda pracowali całkowicie osobno, angażując się w nowe zadania, lecz realizując wciąż te same cele - pragnienie zwycięstwa.

Drugie rozdanie 

Silna więź, która zbudowana została między firmami w tamtych latach nigdy nie wygasła. Po długim czasie, już w nowym stuleciu, obaj giganci postanowili wznowić projekt z nadzieją, że uda im się powtórzyć dawny sukces. W tamtym momencie nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że powrót w "stare buty" będzie należał do tak trudnych zadań.

Rok 2013. McLaren już wtedy tkwił w kryzysie, a Honda miała jak przed laty pomóc Brytyjczykom stanąć na nogi. W połowie maja ogłoszono wieloletni kontrakt, na mocy którego japoński producent zobowiązany był dostarczać stajni z Woking od sezonu 2015 silniki oraz system odzyskiwania energii. - Nazwy McLaren i Honda są synonimami sukcesu w Formule 1 (...). Chcemy jeszcze raz zabrać McLarena-Hondę na szczyt sukcesów w Formule 1. Razem posiadamy świetne dziedzictwo i jesteśmy zaangażowani w jego utrzymanie - mówił 5 lat temu ówczesny szef McLarena, Martin Whitmarsh. Skończyło się tylko na niespełnionych obietnicach.

Problemy zaczęły się dużo wcześniej

Jak wyglądały trzy sezony w wykonaniu McLarena-Hondy od strony sportowej wszyscy wiemy. Nieustające awarie silników, brak mocy, problemy z generatorem energii cieplnej i wieczne kary przesunięcia na starcie Grand Prix za wymiany komponentów jednostki. I tak od pierwszej Grand Prix. W GP Australii nie wziął udziału kontuzjowany po zimowych testach Fernando Alonso. Zastępujący go Kevin Magnussen próbował ustawić się na polach startowych, ale w tym momencie posłuszeństwa odmówił silnik. Jednak "sukces" w połowie odniesiono. Jenson Button dojechał do mety na wysokim 11. miejscu. Paradoksalnie zabrakło mu tylko jednej pozycji, by zdobyć upragnione punkty w debiucie z Hondą. Problem w tym, że do mety dojechało tylko 11 z 18 samochodów. Tym ostatnim był właśnie McLaren-Honda.

Po Melbourne sezon zaczął się rozkręcać, a wraz z nim kolejne słabe wyniki zespołu. Koszmary w treningach, brak marzeń o wejściu do Q2 w kwalifikacjach, nie mówiąc już o wyścigach. Ale trzeba zaznaczyć, że jak już psuła się jednostka, to właśnie zwykle w piątek lub sobotę. Niedziela z nowym blokiem była dniem świętym, a mimo to kierowcy i tak mieli ogromne problemy z ukończeniem rywalizacji.

Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że oznaki tego, iż nie dzieje się dobrze pojawiły się na długo przed startem sezonu 2015. We wrześniu 2014 o trzymiesięcznych opóźnieniach i problemach przy pracy nad silnikiem informowały "Corriere dello Sport" i "Autosprint". Jakimś cudem debiut Hondy 14 listopada tego samego roku na torze Silverstone wypadł dobrze. Przejechano 100 regulaminowych kilometrów w testowym modelu MP4-29H/1X1. Pech chciał, że kilka dni później w oficjalnych testach F1 po zakończeniu sezonu wysiadła elektryka. - Problemy z elektryką to prawdziwy koszmar. Bardzo trudno je zrozumieć, bo pojawiają się w różnych miejscach samochodu. Podłączasz wszystko i psuje się coś w innym miejscu wiązki, ale ten fragment działał, kiedy poprzedni był popsuty. Gonisz usterkę, a biorąc pod uwagę wysokie napięcie, to jest bardzo delikatny obszar. Po prostu musi to potrwać - tłumaczył pokrętnie w tamtym dniu na łamach "F1 Racing" Eric Boullier. Jego wypowiedź można by nazwać przy okazji dobrym podsumowaniem całej współpracy.

I faktycznie trochę to trwało. W porze lunchu McLaren wciąż w garażu. Ale przecież to dopiero początki. Trzy miesiące później McLaren w trakcie zimowych testów znów nie jeździł. Przyszedł pierwszy sezon i wciąż bez zmian. Minęły trzy lata i McLaren, choć już bez Hondy, wciąż jest daleki od zwycięstw. Punktowali zaledwie 30 razy. Ukończyli prócz tego 50 wyścigów, do 4 nie zdołali wystartować, a w 34 ich nie sklasyfikowano.

Czy McLaren i Honda podjęli słuszną decyzję rozstając się?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×