Jeszcze przed startem obecnego sezonu F1 wielu ekspertów kwestionowało obecność na listach startowych Marcusa Ericssona. Szwed zachował posadę w Sauberze, gdyż wcześniej skandynawscy sponsorzy uratowali zespół z Hinwil przed upadkiem.
Zacieśnienie sojuszu z Ferrari doprowadziło do tego, że Sauber w tym roku dysponuje bardziej konkurencyjnym samochodem. To przełożyło się na lepsze występy Ericssona, który w tym momencie ma 5 punktów na koncie.
- Rozwinąłem się w ciągu ostatnich lat. Trudno to było zademonstrować, bo osiągi samochodów w ostatnich sezonach nie były najlepsze. Jednak czuję, że ten rok pokazuje, iż stoję na dobrym poziomie. Jestem w najlepszej formie. Ciągle jest coś do poprawienia, szczególnie w kwalifikacjach. Muszę znaleźć sposób na to, by poprawić swoje sobotnie występy. Wtedy moje wyścigi będą jeszcze lepsze - twierdzi Ericsson.
Mimo progresu w wynikach Ericssona i tak daleko mu do rezultatów osiąganych przez Charlesa Leclerca. 20-latek w tym roku trzykrotnie awansował do Q3, siedmiokrotnie kończył wyścigi w czołowej dziesiątce. Przełożyło się to na 13 "oczek" wywalczonych przez Monakijczyka.
- Co mnie powstrzymuje? Myślę, że to kwestia kilku czynników. To jak samochód spisuje się przy niskim zalaniu paliwem na jednym okrążeniu. Walczę z nim, zwłaszcza z tyłem pojazdu. Pracujemy jednak nad ustawieniami i staramy się poprawić sytuację. To też kwestia pewności siebie, bo gdy nie jesteś w najwyższej formie w kwalifikacjach, to wpływa na twoją dalszą postawę w trakcie weekendu. Gdybym w nich notował dobre wyniki, to pomogłoby mi w niedzielę - dodaje kierowca ze Szwecji.
ZOBACZ WIDEO Niesamowita historia Bukowieckiego. "Byłem przekonany, że w tym finale nie wystąpię"