Tegoroczne mistrzostwa nie idą po myśli Daniela Ricciardo. W prawdzie Australijczyk dwukrotnie zwyciężał w Grand Prix, jednak aż sześciokrotnie nie zdołał dojechać do mety wyścigu z powodu niezależnych od siebie problemów.
Wyścig na Monzy, podobnie jak ten z ubiegłego tygodnia w Belgii, również zakończył się dla 29-latka fiaskiem. Początkowo myślano, że zawiódł nowy, ulepszony silnik, który został zamontowany w bolidzie Ricciardo właśnie na weekend we Włoszech. Jednak przeprowadzone badania wykazały, że problem tkwił zupełnie gdzie indziej.
- Po zbadaniu jednostki napędowej w samochodzie Daniela Ricciardo możemy potwierdzić, że kierowca nie został zmuszony do wycofania się z wyścigu z powodu silnika. To był raczej problem ze sprzęgłem - zapewniło Renault.
Słowa francuskiego producenta potwierdził szef Red Bull Racing, Christian Horner. - Wciąż nie jesteśmy do końca pewni, ale podejrzewamy, że zawiodło sprzęgło.
Sam kierowca opowiedział o swoich odczuciach z nieudanej rundy. - To był dla mnie kolejny frustrujący wyścig. Wyprzedziłem Williamsa i spojrzałem w lusterka, by upewnić się czy wszystko poszło jak trzeba, jednak nie byłem w stanie niczego zobaczyć. Wtedy zdałem sobie sprawę, że z samochodu unoszą się kłęby dymu. Przekazałem informację inżynierom i natychmiast zostałem poproszony o zatrzymanie się - rozpoczął.
- Obawiałem się, że mogło mieć to coś wspólnego z silnikiem. Jednak gdy wróciłem do garażu i mechanicy zaczęli sprawdzać samochód, to podejrzenia padły na problem ze sprzęgłem - stwierdził.
Kierowca stajni z Milton Keynes liczy, iż w kolejnych rundach zła passa się zakończy. Punktem zwrotnym może być tor Marina Bay, który odpowiada bolidom Red Bulla. - To był dla mnie frustrujący okres. Mam jednak nadzieję, że kilka rzeczy w samochodzie ulegnie zmianie; poprawi się niezawodność i będziemy celować w podium podczas wyścigu w Singapurze - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa