W zeszłym miesiącu Ross Brawn zasugerował, że w przyszłości Formuła 1 może przerzucić się na silniki elektryczne, jeśli takie będą oczekiwania kibiców. Dyrektor sportowy F1 przyznał bowiem, że na bieżąco śledzi zmiany na rynku, a zadaniem królowej motorsportu będzie dopasowanie się do gustu fanów.
Słowa Brawna wywołały lawinę komentarzy, bo rywalizację samochodów elektrycznych możemy obserwować w Formule E. Co więcej, ma ona podpisany 25-letni kontrakt z FIA, który gwarantuje jej wyłączność na organizowanie mistrzostw pojazdów napędzanych silnikami elektrycznymi.
- Mówienie o tym, że Formuła 1 w przyszłości może stać się elektryczna jest nonsensem. To się nie wydarzy. Tego nie można zrobić - powiedział Jean Todt, prezydent FIA.
Francuz podkreślił, że nie należy też porównywać F1 i FE. - To dwie różne kategorie. W Formule E nie mamy takich osiągów jak w Formule 1. To właśnie jeden z powodów, dla których rywalizacja odbywa się obecnie w miastach. Na torach typu Monza wyścigi samochodów elektrycznych nie wzbudziłyby zainteresowania - dodał Todt.
Prezydent FIA nie ukrywa jednak, że przed elektryczną serią świetlana przyszłość. - F1 jest bardzo znaną kategorią wyścigową, a FE to dziecko FIA. Ciągle sporo nauki przed nami. Jednak ta seria bardzo szybko rośnie. Gdy zaczynaliśmy przed dwoma laty, musieliśmy mieć dwa samochody, aby możliwe było stworzenie 45-minutowego wyścigu. Pod koniec roku w Rijadzie, gdy kobieta stanie do rywalizacji w FE, będziemy w stanie pokonać dystans wyścigu jednym pojazdem. To pokazuje, że wyścigi samochodowe mogą być takim laboratorium, w którym sprawdza się nowe rozwiązania, a nie tylko samym widowiskiem - podsumował Todt.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński pokazał moc. "Powiedzieliśmy sobie, że albo się uda, albo nie dojedziemy"