Początkowo kariera Carlosa Sainza była wspierana przez Red Bulla. Hiszpan należał do akademii talentów "czerwonych byków", dzięki czemu otrzymał szansę debiutu w Formule 1 i startów w Toro Rosso. Gdy jednak pod koniec ubiegłego roku stało się jasne, że w najbliższej perspektywie nie ma dla niego miejsca w zespole z Milton Keynes, postanowił zaprotestować i wymusił przenosiny do Renault.
Sainz został jedynie wypożyczony, więc Red Bull Racing miał pełne prawa do hiszpańskiego kierowcy i mógł postawić na 24-latka w obliczu odejścia Daniela Ricciardo. Tak się jednak nie stało, bo Christian Horner postanowił, że w sezonie 2019 do głównego teamu awansuje Pierre Gasly.
- Jestem pewien, że gdyby w roku 2016 lub 2017 pojawiło się wolne miejsce w Red Bullu, to dostałbym je. Jednak wtedy pewni startów byli Ricciardo i Verstappen. Później odszedłem do Renault, gdzie zanotowałem bardzo dobry sezon, ale jednak straciłem kontakt z Red Bullem. Nie otrzymywali informacji na mój temat, więc wybrali bezpieczną opcję z Gaslym. W pełni ją popieram, bo to świetny kierowca i zasłużył na taką szansę - powiedział Sainz.
Początkowo wydawać się mogło, że Sainz może nawet wypaść ze świata F1. Hiszpanowi pomogła jednak decyzja Fernando Alonso o zakończeniu startów w królowej motorsportu. 37-latek rekomendował szefom McLarena swojego rodaka jako idealnego następcę. W efekcie Sainz związał się z brytyjską ekipą dwuletnim kontraktem.
- To pierwszy raz, kiedy będę mieć w F1 dwuletni kontrakt. Daje mi to pewną stabilność i pewność siebie. McLaren ma za sobą ciężki rok, ale wyciągnął wnioski z popełnionych błędów. Zareagował na to, co działo się do tej pory i chce powrócić na zwycięską ścieżkę - dodał Sainz.
Wyścigi Formuły 1 można obejrzeć na żywo również w Internecie i na urządzeniach mobilnych. Cały sezon na kanałach Eleven Sports na platformie WP Pilot
ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki: Kibice w Niemczech dali nam owacje na stojąco