Zaraz po starcie do Grand Prix Rosji zakotłowało się w pierwszym i drugim zakręcie. Między Carlosem Sainzem a Siergiejem Sirotkinem doszło do kontaktu, po tym jak kierowca Williamsa nie miał miejsca na torze. Z jednej strony znajdował się bowiem Sainz, a z drugiej Marcus Ericsson.
23-latek z Moskwy uderzył w prawą część samochodu kierowcy Renault, uszkadzając w nim podłogę i niektóre elementy aerodynamiczne. Miało to przełożenie na tempo wyścigowe Sainza, który był o sekundę wolniejszy ze względu na brak wystarczającej siły docisku.
- Trudno i zaakceptować to, co się wydarzyło. Zacząłem wyścig na softach lepiej niż rywale na hypersoftach. Jednak trwało to tylko chwilę. Sirotkin strzelił do mnie niczym z karabinu. Nie odczułem tego uderzenia, ale kontakt był, bo doszło do pęknięć z prawej strony samochodu. Do tego uszkodzeniu uległa podłoga. Już w trzecim zakręcie poczułem, że pojazd spisuje się fatalnie i będzie to długi wyścig - powiedział Sainz.
Ostatecznie reprezentant stajni z Enstone dojechał do mety na szesnastej pozycji. - Traciłem czas w każdym sektorze, traciłem siłę dociskową. Od momentu kontaktu z Sirotkinem przestałem się ścigać. To była walka o przetrwanie. Starałem się jedynie spowolnić Haasa i Saubera, aby pomóc Nico Hulkenbergowi. Nie było to jednak łatwe - dodał.
Sirotkin, który startował do wyścigu z trzynastego miejsca, broni się jednak przed zarzutami Hiszpana. - Po starcie znalazłem się między dwoma samochodami. Byłem w środku i zostałem zblokowany, przez co straciłem swoją szansę. Wszystkie pozycje, jakie zyskałem po udanym starcie, przepadły. Nie wiem jakie były uszkodzenia w moim czy jego samochodzie, ale przez kilka kolejnych okrążeń musiałem walczyć o przeżycie - stwierdził kierowca Williamsa.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa