Zaraz po starcie Sebastian Vettel zaatakował Lewisa Hamiltona i mogło się wtedy wydawać, że niemiecki kierowca będzie miał na tyle dobre tempo, by powalczyć z Brytyjczykiem na dystansie wyścigu. Tak się jednak nie stało, przez co strata Vettela do lidera mistrzostw wynosi już 50 punktów.
Mercedes zgarnął w Soczi dublet, przez co uciekł Ferrari również w klasyfikacji konstruktorów. To niepokojące wieści dla stajni z Maranello, bo pierwsza część sezonu wskazywały na to, że czerwony samochód jest wyraźnie szybszy.
- Od początku weekend w Soczi był dla nas trudny. Staraliśmy się. Próbowaliśmy znaleźć optymalne ustawienia, ale nie udało nam się to ani w piątek, ani w sobotę. W wyścigu też nie byliśmy konkurencyjni i nie podjęliśmy rękawicy. Czegoś nam brakowało - ocenił Maurizio Arrivabene, szef Ferrari.
Włoch stwierdził, że najbliższe Grand Prix Japonii zadecyduje o tym, czy jego zespół ma jeszcze o co walczyć w tym sezonie. - Na papierze, tor w Japonii ma podobną charakterystykę do Silverstone, gdzie w tym roku odnieśliśmy zwycięstwo. Dlatego po wyścigu na Suzuce dostaniemy jasne wskazówki co do potencjału naszego samochodu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziemy wiedzieć, że nadal dysponujemy odpowiednią bronią w końcówce sezonu, nawet jeśli nasza sytuacja jest trudna - dodał Arrivabene.
Niepocieszony po Grand Prix Rosji był za to Kimi Raikkonen, który stracił trzecie miejsce w mistrzostwach na rzecz Valtteriego Bottasa. - Jechaliśmy tak szybko, jak tylko mogliśmy. Mercedes był lepszy. Czy oni jechali na limicie? Prawdopodobnie nie. Podkręcili tempo na tyle, by po prostu trzymać nas z tyłu. Nie wiem czy tak jest, ale chyba tracimy nieco pod względem prędkości. Musimy to poprawić. Zobaczymy jak będzie w kolejnym wyścigu. Mam nadzieję, że będzie on inną historią - stwierdził Fin.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa