W wyścigu o Grand Prix Japonii doszło do zderzenia pomiędzy Kevinem Magnussenem a Charlesem Leclercem. Duńczyk widząc przymierzającego się do ataku Monakijczyka, zmienił tor jazdy i 20-latek nie miał czasu na reakcję. W wyniku tego zdarzenia u Magnussena doszło do przebicia tylnej opony, zaś Leclerc uszkodził przednie skrzydło.
- Znowu to samo. Magnussen był, jest i będzie głupi - krzyczał przez radio kierowca Saubera.
Sędziowie przeanalizowali to zdarzenie i odstąpili od ukarania Magnussena, uznając kolizję za incydent wyścigowy. Z taką opinią nie zgadza się Frederic Vasseur. - Z mojego punktu widzenia, to była oczywista sytuacja. Byłem zaskoczony taką oceną tego zdarzenia. Magnussen jest zaangażowany we wszystkie najgorsze wypadki w tym roku. Nie jestem sędzią, to jest rola FIA. Muszą jednak podejmować jakieś decyzje - stwierdził szef Saubera.
Francuz podkreślił, że zmiana toru jazdy na prostej jest bardzo niebezpiecznym manewrem i mogła się zakończyć tragedią. - To było cholernie niebezpieczne. Zawsze to robi, aż w końcu doprowadzi do jakiejś katastrofy. Kiedy masz na liczniku ponad 320 km/h, sytuacja robi się jeszcze poważniejsza - dodał Vasseur.
Kolizja z Magnussenem pogrzebała szanse Leclerca na dobry wynik na torze Suzuka. Ostatecznie Monakijczyk nie dojechał do mety wyścigu w Japonii ze względu na awarię w samochodzie. - Musieliśmy się zatrzymać w momencie, gdy pojawił się samochód bezpieczeństwa, by wymienić przednie skrzydło. Próbowaliśmy zmienić wtedy strategię Charlesa, ale niewiele to dało. Szkoda, bo znów mieliśmy dobre tempo - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Serie A: piękny gol Piątka. Polak centymetry od dubletu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]