W ostatnich latach Lewis Hamilton do perfekcji opanował psychologiczne gierki. Brytyjczyk, zwłaszcza w okresie rywalizacji z Nico Rosbergiem, konsekwentnie krytykował niemieckiego kierowcę. Lider Mercedesa wielokrotnie podkreślał, że jego kolega z zespołu nie ma talentu. Ostatecznie Rosberg w sezonie 2016 pokonał Hamiltona w drodze o tytuł, ale zaraz po tym zakończył karierę.
Teraz "ofiarą" Hamiltona jest Sebastian Vettel. Reprezentant Ferrari w dobrym stylu zaczął sezon i zbudował bezpieczną przewagę nad najgroźniejszym rywalem. Jednak w ostatnich tygodniach nie wytrzymał presji ze strony 33-latka. W efekcie przed Grand Prix Stanów Zjednoczonych traci do niego 67 punktów i ma niewielkie szanse na tytuł.
- To nie jest tak, że gierki Hamiltona mnie dotknęły. Jeśli się widzimy, to przez chwilę na konferencji prasowej czy też odprawie dla kierowców. Czasem na podium. Nie ma między nami bezpośredniego kontaktu - powiedział Vettel.
Niemiec nie przykłada większej wagi do gierek psychologicznych. - Dzisiaj Hamilton nie powie już tekstów w stylu "nie masz jaj" czy "twój wyścig był gówniany". To niemożliwe, bo teraz każde słowo jest na wagę złota - dodał Niemiec.
Dla Vettela większym wyzwaniem jest presja, którą sam nakłada na siebie i zespół. - Ogromne ciśnienie nigdy nie jest czymś fajnym. Ludzie są w błędzie, bo często myślą, że ono pochodzi z zewnątrz. Jest inaczej, bo jeździsz dla siebie i dla tych, którzy pomagają ci rywalizować na najwyższym poziomie. W życiu pomaga mi jedna zasada. Nie jesteś tak dobry czy zły, jak się o tobie mówi. Zawsze wolę się skupiać nad tym, co doprowadziło mnie do ścigania. Mam na myśli entuzjazm i radość z jazdy - podsumował kierowca Ferrari.
ZOBACZ WIDEO Szalony Rajd Polski. Losy tytułu rozstrzygnęły się na mecie ostatniego odcinka