Zespół grozi kierowcy pozwem sądowym. Domaga się od niego 500 tys. euro
Ciąg dalszy problemów Santino Ferrucciego. W lipcu Amerykanin celowo wjechał w swojego kolegę z zespołu w wyścigu Formuły 2, za co został wyrzucony z zespołu Trident. Teraz ekipa grozi mu pozwem sądowym i domaga się zapłaty 500 tys. euro.
Federacja postanowiła też nałożyć na niego karę finansową w wysokości 66 tys. euro, bo kamery zamontowane na torze pokazały, jak przejeżdża on samochodem F2 przez aleję serwisową trzymając w dłoni telefon komórkowy. Ferrucci wydał nawet specjalne oświadczenie, w którym tłumaczył się chwilowym "zaćmieniem umysłowym", po czym postanowił szukać szczęścia IndyCar.
O amerykańskim kierowcy nie zapomnieli jednak szefowie Tridentu. - Informujemy, że uzyskaliśmy w sądzie w Mediolanie nakaz zapłaty na kwotę 502 tys. euro plus odsetki i opłaty sądowe wobec pana Santino Ferrucciego oraz jego poręczyciela, amerykańską firmę reprezentowaną przez pana Michaela Ferrucciego, w związku z niewywiązaniem się z zobowiązań finansowych, jakie znajdowały się w umowie - ogłosił włoski zespół.
Włosi zapowiedzieli, że jeśli Ferrucci nie ureguluje w najbliższym czasie zaległości, to skierują sprawę do sądu.
Ferrucci jest ciągle młodym kierowcą Haasa w Formule 1. Po lipcowych wydarzeniach na Silverstone zespół prowadzony przez Gunthera Steinera prześledził zachowanie Amerykanina, ale nie zdecydował się na zakończenie z nim współpracy.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Dzieński i Anna Brożek. Ile zarabiają najlepsi wspinacze na świecie?