Po zakończeniu obecnego sezonu Rob Smedley zakończy swoją przygodę z Williamsem, gdzie do tej pory pełnił funkcję dyrektora ds. osiągów. Brytyjczyk trafił do Grove przed sezonem 2014 i przyznał, że teraz potrzebuje nowej dawki motywacji. Smedley opuszcza Williamsa w momencie, gdy zespół zamyka stawkę F1. Brytyjski inżynier jest jednak przekonany, że decyzje podjęte w ostatnich miesiącach sprawią, że ekipa wyjdzie z dołka.
- Nie ma magicznego lekarstwa na wszystkie problemy. Jestem przekonany, że nie można się poprawiać i uczyć tylko w jednym obszarze. Błędem byłoby wskazanie jednego problemu i skoncentrowanie się tylko na nim. Wszędzie, czy to jest biznes czy sport, jeśli coś nie działa prawidłowo, to przyczyn jest więcej - powiedział dotychczasowy dyrektor Williamsa.
Zdaniem Smedleya, błędem byłoby doprowadzenie do rewolucji kadrowej w Grove. Uważa on, że w Williamsie już teraz zatrudnionych jest wielu wykwalifikowanych pracowników. - Zespół na pewno jest rządzony twardą ręką przez Claire Williams. Muszą solidnie pracować. Potrzebują planu naprawczego, który wpłynie na wszystkie struktury. Pewne obszary wymagają zmian. To długa droga. W Williamsie jest wielu utalentowanych specjalistów, dobrych inżynierów, menedżerów. Oni muszą się spotkać w jednym miejscu i iść w tym samym kierunku - dodał.
Smedley nie zamierza znikać z padoku F1. Brytyjczyk zapowiedział, że wróci do królowej motorsportu po odbyciu "urlopu ogrodniczego". Sporo plotkuje się na temat jego powrotu do Ferrari, gdzie pracował przed podjęciem pracy w Williamsie.
- Dołączyłem do Williamsa w gorącym okresie, bo zespół był po fatalnym sezonie, a przepisy uległy zmianie. Próbowałem pomóc zespołowi i jeśli porównamy rezultaty, to można dostrzec wysiłek mnóstwa osób. Poszliśmy do przodu, zespół zaczął lepiej funkcjonować. Mam nadzieję, że zostawiam go w lepszym stanie niż był - podsumował Smedley.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Michalczewski: Artur Szpilka nie stanie już do walki o pas MŚ. Jego kariera jest zakończona