Kamil Kołsut: Williams dostanie fortunę od Orlenu. To dobrze wydane pieniądze (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica wraca do Formuły 1. To spełnienie marzeń kierowcy i milionów kibiców. Nie byłoby tego powrotu, nie byłoby tego story bez pieniędzy Orlenu. Koncert paliwowy nie mógł zainwestować lepiej. To dobrze wydane pieniądze.

Orlen nie jest i nie będzie sponsorem Kubicy. Polski Koncern Naftowy zainwestuje w Williamsa. Nieoficjalnie za rok ekspozycji na kombinezonie kierowcy, bolidzie oraz w padoku zapłaci około 50 milionów złotych. W realiach F1 - rywalizacji o zasięgu globalnym, za którą dwa lata temu Liberty Media zapłaciło funduszowi CVC Capital Partners 4,4 miliarda dolarów - nie są to wielkie pieniądze.

Bilet do wielkiego świata

Polski koncern nie jest świętym Mikołajem, żaden z niego dobroczyńca spełniający marzenia jednego rodaka. Takie głosy to tani populizm. Tak, bez Kubicy Orlen na pewno nie zainwestowałby w Williamsa. To jasna sprawa. I nie, Orlen nie wysłałby do Wielkiej Brytanii kilku worków z kasą bez nadziei na zysk, a w najgorszym wypadku na zwrot z inwestycji. Mowa przecież o poważnej firmie. Gigancie z międzynarodowymi ambicjami, który już dziś większość dochodów - około 60 procent - osiąga za granicą.

Nie wiem, czy faktycznie inwestycja się Orlenowi opłaci. To rachunki dla biegłych wyposażonych w fachową wiedzę. F1 jest jednak dla giganta petrochemii środowiskiem naturalnym. Orlen wchodzi do świata, gdzie inwestują inne spółki paliwowe, bolidy budują największe koncerny samochodowe świata, a rywalizację śledzą miliony fanatyków motosportu. Trudno o bardziej logiczną przestrzeń do inwestycji.

ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja

Ekwiwalent reklamowy Mercedesa za poprzedni sezon wyniósł około 3 miliardów dolarów. Ekipa mistrzów świata to inna półka niż zespół z Grove, ale jej przykład pokazuje skalę i potencjał marketingowego zysku. Niektórzy powiedzą, że to pisanie palcem po wodzie, że firma wcale rozpoznawalności nie zyska. W porządku. Marki Petronas przed 2009 roku globalnie też nikt nie kojarzył.

Polski koncern płaci nie tylko za promocję marki. Wprowadzając ponownie do wielkiego ścigania Kubicę Orlen kupuje gigantyczną promocję kraju, nabywa bilet wstępu do świata wielkiego biznesu, a może także możliwość współpracy z innowatorem nowoczesnych technologii Williams Advanced Engineering.

Bez "podatku od Kubicy"

Akcja "Powrót Kubicy" na pewno rozbudzi w kraju rozmowy na temat wspierania zawodowego sportu przez spółki skarbu państwa. Bardzo dobrze, bo to sprawa warta szerokiej dyskusji. Dziś stoimy jednak przed faktem dokonanym: koncern pieniądze na sponsoring ma i z punktu widzenia jego interesu ten strumień pieniędzy trudno ukierunkować lepiej.

50 mln zł to niemal dwie trzecie rocznego budżetu Orlenu na sponsoring sportu. I mniej więcej 5 procent wartości tego rynku w naszym kraju. Mówimy o danych nieoficjalnych, hasło "sponsoring sportu" to publicystyczne uproszczenie. Omawiam ideę, pokazuję skalę. W grę wchodzą pieniądze olbrzymie, ale pamiętajmy: mówimy o potędze giełdowej, która działa w granicach budżetu. Nie bierze pieniędzy z kosmosu. Do startów Polaka w F1 nie dołożą akcjonariusze, nie będziemy płacić "podatku od Kubicy" w benzynie. To bzdura.

Niewykluczone, że decyzja Orlenu to element politycznej gry. Premier Mateusz Morawiecki kilka lat temu jako prezes banku nie chciał dokładać do budżetu Kubicy ani grosza. Sprawa rozwiązała się sama, bo Polak "na szczęście złamał rękę raz, drugi". Teraz poszło łatwiej. Niektórzy powiedzą: "Bo wydaje nie swoje, tylko państwowe". Możliwe. Pamiętajmy jednak, że o ile w przypadku banku trudno inwestycje w F1 nazywać marketingowym majstersztykiem, to już przy spółce paliwowej sytuacja wygląda inaczej.

Sponsoring sportu to z biznesowego punktu widzenia inwestycja. Życzę Orlenowi, żeby się spłaciła. A że przy okazji koncern wyłożył kasę na znakomity film o najbardziej spektakularnym powrocie w dziejach sportu? Dziękuję. Nie mam pretensji.

Autor na Twitterze:

Zobacz inne teksty autora -->

Źródło artykułu: