Maciej Rowiński: Witaj z powrotem mistrzu! (komentarz)

PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Na zdjęciu: Robert Kubica
PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Na zdjęciu: Robert Kubica

Wypadek sprzed ośmiu lat brutalnie wyrwał go Formule 1, zamiast walczyć o tytuł musiał walczyć o życie. Nigdy się nie poddał. Kontrakt z Williamsem jest naturalną konsekwencją jego uporu, pracy i talentu. Witaj z powrotem mistrzu!

W tym artykule dowiesz się o:

Takiej historii Formuła 1 jeszcze nie widziała. Powrót Roberta Kubicy na pola startowe F1 wymyka się poza ramy wyobraźni. 18 operacji w jednym roku po rajdowym wypadku, tysiące godzin mozolnej rehabilitacji i hektolitry potu, aby odzyskać jak największą sprawność w ręce, która już nigdy w pełni sprawna nie będzie. Najzwyczajniej to nie miało prawa się udać, ale nie mówimy o zwyczajnym sportowcu.

Mówimy o kierowcy, który w chwili wypadku miał podpisaną przedwstępną umowę z Ferrari, Fernando Alonso nazywa go najlepszym spośród najlepszych, a Lewis Hamilton najtrudniejszym rywalem z jakim kiedykolwiek walczył na torze. Kierowcy, którego naturalny talent i czysta prędkość wręcz nakazywały widzieć w nim przyszłego mistrza świata.

Teraz wraca na szczyt motorsportu, do najbardziej niedostępnej dyscypliny, gdzie popyt utalentowanych kierowców, marzących o fotelu w samochodzie F1 wielokrotnie przewyższa podaż miejsc w 10 zespołach. Kubica dokonał cudu dostając się tam w 2006 roku, z kraju bez tradycji w motorsporcie, bez żadnego wsparcia finansowego. Wracając po ośmiu latach przerwy udowodnił, że choć jego ciało nosi ślady serii złamań, on nigdy złamać się nie dał. Ciężka praca, nadludzka determinacja i przede wszystkim poziom sportowy, dzięki temu 17 marca w Australii znów będziemy mieli przyjemność oglądać Polaka ścigającego się w Formule 1.

Co do wsparcia finansowego... Orlen jako sponsor Williamsa za dwa lata obecności w F1 ma przelać na konto zespołu 100 mln złotych. Sporo osób jest oburzona tą sumą. Traktują to jako niepotrzebną fanaberię, aby Polak mógł sobie "pojeździć". Patrzę na to zupełnie inaczej. Oczywiście bez pieniędzy Orlenu Kubica nie byłby w stanie wrócić, bo takie są realia obecnej Formuły 1, ale z drugiej strony to Kubica otwiera przed Orlenem drzwi do najbardziej elitarnego sportu na świecie. Nie ma lepszego miejsca dla spółki z branży paliwowej do reklamowania swojej marki niż F1. To motoryzacyjna Liga Mistrzów. Bez Kubicy taka inwestycja po prostu nie miałaby sensu, nie opłacałaby się.

W sytuacji, kiedy doprowadzenie młodego kierowcy od serii juniorskich przed bramy F1, bez żadnych gwarancji, że przez nie przejdzie, kosztuje około 10 mln euro to sytuacja z Kubicą była wręcz promocją. Orlen nie mógł zrobić lepszego biznesu. Kilka tygodni temu mój kolega z redakcji WP Opinie pytał w felietonie, czy warto wydawać tyle pieniędzy na marzenie jednego człowieka. Nie wiem, jak wycenić marzenia, ale jednego jestem pewny - nie było to marzenie jednego człowieka. Właśnie się spełniło.

ZOBACZ WIDEO: Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd

Komentarze (10)
Michal Koziol
23.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Witaj z powrotem mistrzu jakby mistrza zdobył... 
avatar
AntyKob
23.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
To troszeczkę dziegciu w tej przelewajacej się beczce miodu. Czy niepełnosprawny kierowca powinien być dopuszczony do F1???? Przy takich prędkościach, czy nie będzie , to zagrażało życiu innych Czytaj całość
avatar
Rafał Kalafior
23.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie wiem czy wiecie ale akcje Orlenu wczoraj poszybowały o 2 procent 
avatar
k 53 GKM
23.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
No To Kibice Roberta Kubicy ,,,,tankuja,,na ORLENIE...Sponsoring wskazany..:::)))) 
avatar
k 53 GKM
23.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wspierajmy Roberta..to jedynak w ,,krolowej,,,wyscigow...tankuje od lat w ORLENIE,,I ciesze sie ze teraz jestem ,,,ubogim,,jego sponsorem..P{zdr,,,,