W ostatnich latach dysproporcje między czołowymi zespołami Formuły 1 a resztą stawki znacznie się zwiększyły. Sprzyja temu niesprawiedliwy podział nagród oraz szereg przywilejów, na jakie liczyć mogą Ferrari czy Mercedes. W efekcie rywalizacja odbywa się pod dyktando tych dwóch ekip.
Nie wszystkim ekspertom podoba się taki stan rzeczy. Świadomość tego ma Liberty Media. Właściciel F1 chce konsekwentnie dążyć do wyrównania stawki, chociażby poprzez limity finansowe. Takie pomysły popiera Kevin Magnussen. Kierowca Haasa wielokrotnie w ostatnich miesiącach powtarzał, że sam rywalizuje w "klasie B" Formuły 1.
- To mnie frustruje. To, że walczysz o miano najlepszego wśród pozostałych nie jest fajne. Nie kręci mnie to w ogóle. Myśl, że nie pozostaje ci nic innego jest smutna. Prawie zapomniałem jak wygląda podium, pole position, nie mówiąc już o walce o tytuł mistrzowski. Nawet nie miałem szansy o to rywalizować. To rozczarowujące, ale właśnie taka jest F1 - powiedział Magnussen.
Magnussen w minionym sezonie dwukrotnie zajmował piątą pozycję - w Bahrajnie i Austrii. Na tle kolegi z zespołu, Romaina Grosjeana, uzyskiwał bardzo dobre wyniki. To skłoniło szefów Haasa do podpisania z nim nowego kontraktu. Duńczyk może być pewny startów w sezonie 2019, ale rewolucji w F1 najwcześniej można się spodziewać w roku 2021. Wtedy mają wejść w życie nowe przepisy proponowane przez Liberty Media.
- Nie wiem, czy to powód do zmartwień. Każdy medal ma dwie strony. Przynajmniej jestem w dobrym zespole, jeśli chodzi o resztę stawki i możemy walczyć o miano najlepszego teamu spoza czołówki. Wcześniej byłem w ekipach, która była na końcu stawki. I to nie jest fajne. Teraz chociaż regularnie walczę o punkty. Brakuje mi jednak rywalizacji o wygraną, o mistrzostwo - dodał kierowca z Danii.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud