Antonio Giovinazzi to członek akademii Ferrari. Zdobywca tytułu wicemistrzowskiego serii GP2 z 2016 roku nie miał do tej pory zbyt wielu okazji do jazdy w Formule 1. W sezonie 2017 był kierowcą rezerwowym Saubera i wobec kontuzji Pascala Wehrleina pojechał w dwóch pierwszych wyścigach.
Wobec przepisów mówiących o tym, że w trakcie sezonu każdy zespół ma obowiązek dać szansę jazdy w dwóch testach młodemu kierowcy, czyli takiemu, który ma na swoim koncie maksymalnie dwa wyścigi w F1, jeszcze w tym samym roku Giovinazzi trafił do Haasa. Tam został kierowcą testowym.
W roku 2018 Włoch pojechał tylko w jednym wyścigu, w serii World Endurance Championship w barwach teamu AF Corse, z jednostkami napędowymi Ferrari. Jako, że Giovinazzi jest członkiem akademii włoskiego producenta, bywał także na wyścigach i chłonął atmosferę F1.
Pupilkiem Ferrari jest Charles Leclerc, który po roku w Sauberze awansował do zespołu fabrycznego. W związku z tym, dla Giovinazziego zwolniło się miejsce w teamie satelickim. - Mój ostatni wyścig w Formule 1 był bardzo dawno temu. Poza tym, nie przejechałem wtedy ani jednego pełnego weekendu - powiedział Włoch.
Antonio Giovinazzi jest jednak optymistą. - Ciężkie lata mam już za sobą, teraz może być tylko lepiej. Będę miał testy w Barcelonie na to, żeby poznać samochód i przygotować się odpowiednio do jazdy w całym sezonie. Nie mogę się doczekać powrotu do ścigania. Tęsknie za atmosferą napięcia w niedziele przed wyścigiem - powiedział.
Włoch twierdzi, że nie paraliżuje go presja. - Do tej pory przyjeżdżałem na trening, robiłem swoje i mogłem odpoczywać. Niestety to nie to samo. Emocje związane ze startem w wyścigu to zupełnie inna bajka - wyjaśnił.
Giovinazzi będzie w Sauberze partnerem Kimiego Raikkonena. - Pierwsze rundy będą trudne. Mam bardzo silnego partnera w zespole, to były mistrz świata, który ma ogromne doświadczenie w F1. Ja muszę robić swoje. Poprawiać się z wyścigu na wyścig. Na koniec sezonu okaże się, czy wykonałem dobrą robotę czy nie - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud