Fernando Alonso może wrócić do Ferrari. "To byłaby wspaniała historia"

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Fernando Alonso
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Fernando Alonso

Fernando Alonso odszedł przedwcześnie z Ferrari po sezonie 2014. Hiszpana nie ma już w Formule 1, ale nadal nie wiadomo jak potoczą się jego dalsze losy. - Może wrócić do zespołu z Maranello - uważa Stefano Domenicali, były szef Ferrari.

Przez pięć sezonów Fernando Alonso reprezentował barwy Ferrari. Hiszpan dołączył do stajni z Maranello w roku 2010 z ogromnymi nadziejami. Liczył, że dzięki czerwonemu samochodowi powróci na czoło stawki Formuły 1. Stało się jednak inaczej, bo w tamtych latach prym w królowej motorsportu wiedli Red Bull Racing i Sebastian Vettel.

W efekcie kierowca z Oviedo przedwcześnie zakończył przygodę z Maranello, stawiając na McLarena. Nie był to jednak dobry wybór, bo stajnia z Woking przeżywa potężny kryzys. Doprowadziło to 37-latka do zakończenia kariery w F1.

Nie brakuje jednak opinii, że Alonso może wrócić do rywalizacji, jeśli otrzyma konkurencyjną ofertę. - Powrót do Ferrari? To byłaby wspaniała historia, ale nie można niczego wymuszać. Jeśli w przyszłości obie strony miałyby odwagę podjąć taką decyzję, to dlaczego nie? Oczywiście, to wszystko zależy od tego czy Fernando będzie miał takie chęci - powiedział Stefano Domenicali, były szef zespołu z Maranello.

Nie brakuje jednak opinii, że Alonso skutecznie pali mosty za sobą. Wcześniejsze zerwanie kontraktu z Ferrari było możliwe z tego względu, że Hiszpan wprowadzał toksyczną atmosferę w zespole i Włosi mieli dość jego humorów.

- Szczerze mówiąc, kiedy pracujesz z tego typu osobowością, z takim talentem, to nie możesz oceniać tego w kategoriach łatwe-trudne. Alonso ma silny charakter. Tyle mogę powiedzieć. Zawsze był bardzo zmotywowany, chciał osiągnąć bardzo dużo. Powiedzenie, że był przy tym kontrowersyjny byłoby niepoprawne - dodał Domenicali.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski porównał dramat syna do walki Roberta Kubicy

Źródło artykułu: