Pod koniec 2017 roku McLaren miał dość nieudanego sojuszu z Hondą i chciał przedwcześnie zerwać współpracę z Japończykami, by postawić na Renault. Problem polegał na tym, że Francuzi nie mieli takich mocy produkcyjnych, aby zaopatrywać kolejną ekipę w silniki. Dlatego też cała transakcja była uzależniona od zgody Toro Rosso na współpracę z Hondą.
Mimo pewnych obaw, szefowie stajni z Faenzy są zadowoleni ze zmiany partnera. - Honda była dla nas szansą. Pamiętacie pewnie, co rywale mówili o Japończykach na tym etapie przed rokiem. Spotykałem ludzi, którzy mówili mi, że oszalałem. Odpowiadałem, że będziemy mieć udany sezon, że jeszcze zakończymy rywalizację wyżej niż inni. Byłem przekonany, że Honda to słuszny wybór - wspomina Franz Tost, szef Toro Rosso.
Satelicka ekipa Red Bulla zdobyła w minionym sezonie 33 punkty. Gorszym dorobkiem pochwalić się mógł jedynie Williams, ale wyniki Toro Rosso zostały poświęcone na rzecz rozwoju silnika Hondy. Kierownictwo zespołu z Faenzy często zgadzało się na modyfikacje w jednostkach napędowych, co skutkowało karami dla kierowców. Pomagało jednak Japończykom w rozwijaniu maszyny na rok 2019.
Zdaniem Tosta, już w kolejnym sezonie silnik Japończyków prześcignie Renault, co tylko potwierdzi słuszność zmiany partnera. - Jednostka Japończyków była znacznie lepsza, niż twierdzili inni. Zimą Honda bardzo mocno pracowała z nami. Byliśmy na hamowniach w Milton Keynes, Sakurze. Blisko współpracowaliśmy, a dzięki temu oni mogli poprawić niezawodność i wydajność swojej maszyny - dodał Tost.
Austriak od początku wiedział, że w roku 2018 kierowcy jego ekipy nie zmieszczą się w limicie trzech silników i będą karani przesunięciem na polach startowych. - Gdy dochodziło do zmiany silnika, to była nasza prośba. Widzieliśmy ten sezon jako przygotowanie do roku 2019. O wydarzeniach z ostatnich miesięcy już zapomnieliśmy, teraz myślimy tylko o kolejnej kampanii - podsumował szef Toro Rosso.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"