Kibice uwielbiają zaskakuję rozstrzygnięcia. Co więcej, większość fanów z sentymentem wspiera słabsze zespoły. Zazwyczaj ci biedniejsi i gorsi są mocniej dopingowani. Doskonale wie o tym szef Mercedesa. - Taka jest natura ludzka. Wspieramy słabe jednostki. Seryjni zwycięzcy tracą trochę w oczach fanów - powiedział.
- Staramy się działać dla dobra całego sportu. Nasz udział w Formule 1 to mają być nie tylko wyniki. Chcemy czegoś więcej. Jesteśmy pokorni i cierpliwi, niczego nie dostajemy za darmo. Nie uważam, abyśmy mieli jakiekolwiek prawa do wygrywania. To wszystko kwestia ciężkiej pracy - powiedział Toto Wolff.
Ekipa Lewisa Hamiltona i Valtteriego Bottasa doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że hegemonia nie przysparza nowych kibiców. - Do pewnego momentu liczba kibiców rośnie, a później zaczyna spadać. Nikt nie lubi nudy i dominacji. Staramy się jednak trzymać swoich wartości, dbamy o fanów - wyjaśnił Wolff.
Przed Mercedesem szansa na wyrównanie rekordu Ferrari, w postaci sześciu tytułów wśród konstruktorów pod rząd. Hamilton ma z kolei okazję wyrównać osiągnięcie Michaela Schumachera, który siedem razy zostawał mistrzem świata F1.
Toto Wolff zdaje sobie sprawę z tego, że kibice Formuły 1 są podzieleni. - Jedni będą nam mocno kibicować, abyśmy osiągali i pobijali kolejne rekordy, a inni wręcz przeciwnie. Znajdą się tacy, którym obojętne będzie, kto zwycięży, byle nie był to Mercedes. Nie ma w tym nic dziwnego. Musimy się z tym zmierzyć. Jesteśmy bardzo zmotywowani, by zapisać się trwale na kartach historii - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Przygoński jednym z faworytów na Dakarze. "Ma ogromne doświadczenie i spokój"