Latem ubiegłego roku Lawrence Stroll przejął Force India. Za upadający zespół zapłacił 90 mln funtów i przemianował go na Racing Point. W ten sposób nie tylko uratowano jeden z najbardziej efektywnych zespołów w Formule 1, ale też uratowano setki miejsc pracy.
Force India, jeszcze pod rządami poprzedniego właściciela, potrafiło dwukrotnie kończyć rywalizację w F1 na czwartej pozycji. Plany na rok 2019 są równie ambitne, bo Stroll zapewnił teamowi pokaźny zastrzyk gotówki. Kanadyjski miliarder marzy o tym, by w dłuższej perspektywie jego ekipa rzuciła wyzwanie Red Bull Racing i regularnie walczyła o podia w F1.
- To niebezpieczeństwo. My udowodniliśmy, że jesteśmy wydajnym zespołem. Oznacza to, że nasze wyniki były ponad stan budżetu jakim dysponowaliśmy. Teraz wszelkie wskaźniki są wyższe, a rezultat wcale nie musi być proporcjonalnie lepszy. Dlatego powtarzam ludziom w fabryce, że nie możemy stracić naszej wydajności, nawet jeśli będziemy mieć więcej gotówki do wydania - uważa Otmar Szafnauer, dyrektor zarządzający Racing Point.
Amerykanin podkreślił, że nie zamierza rezygnować z drogi, jaką obrano w zespole przed paroma laty. Za konstrukcję nowego samochodu nadal odpowiadać będzie Andrew Green. To właśnie Brytyjczyk był głównym projektantem udanych maszyn w latach 2016-2017.
- Musimy się upewnić, że nie zaczniemy się kręcić w kółko. To nie będzie łatwe. Jesteśmy jednak tego świadomi - dodał Szafnauer.
Dla Racing Point to dopiero początek zmian, a ich efekty zobaczymy później niż po 2019 roku. Stroll zapowiedział bowiem m. in. wybudowanie nowej fabryki. Zespół borykał się z tym problemem od lat, ale nie miał funduszy na wybudowanie nowego budynku.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Przygoński będzie atakować podium. "Mała strata, ale i potężny rywal za plecami"