Esport wpływa na Formułę 1. Symulatory pozwalają podnosić umiejętności

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Realia w Formule 1 zmieniają się z roku na rok. Obecnie kierowcy coraz mniej czasu spędzają za kierownicą samochodu, chętnie stawiają za to na symulatory. W ten sposób do nowego sezonu szykuje się chociażby Max Verstappen.

Jeszcze w latach 90. testy w Formule 1 były nieograniczone. Michael Schumacher potrafił do późnych godzin nocnych przebywać w fabryce Ferrari w Maranello, a następnie sprawdzać modyfikacje w samochodzie na pobliskim torze Fiorano. Z tego powodu w siedzibie firmy wybudowano mu nawet specjalną siłownię.

Przez lata realia się jednak zmieniły. Aby ograniczyć koszty, obecnie oficjalne testy praktycznie nie istnieją. Ich rola maleje, co niekoniecznie prowadzi do mniejszych wydatków. Zespoły wydają bowiem coraz na symulatory i spędzają kolejne godziny na wirtualnej symulacji.

Verstappen jako przykład

Nie tylko Robert Kubica ma opinię kierowcy, który potrafi świetnie pracować w symulatorze i oddać inżynierom każdy najmniejszy detal samochodu. Polak czasem decyduje się na rywalizację z innymi graczami na platformie wyścigowej iRacing. Wśród nowego pokolenia prymusem w tej kwestii wydaje się być Max Verstappen. Holender zimę spędza za kierownicą wirtualnego samochodu, nie musi nawet wychodzić z domu. Niemal codziennie można go spotkać na iRacing.

O talencie drzemiącym w Verstappenie najlepiej świadczy fakt, że ustanowił wirtualny rekord toru samochodem F3 na torze w Montrealu. Tej zimy dołożył kolejne osiągnięcia - najlepsze czasy na obiektach Charlotte "Roval" oraz Brands Hatch.

- Czasem przejeżdżasz okrążenie i myślisz, że jest idealne. Wtedy Max wyjeżdża na tor i poprawia twoje osiągnięcie o kilka dziesiątych sekund. Nie wiem jak on to robi, to sekret każdego kierowcy. Chodzi o takie detale jak kąt skrętu kierownicy, poślizg samochodu w zakręcie, sposób hamowania czy redukcję biegów - powiedział Atze Kerkhof, kierowca rywalizujący w iRacing, a przy tym menedżer zespołu Team Redline, najbardziej utytułowanej ekipy w świecie esportu.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Podium dla Przygońskiego było bardzo blisko. "Pokazał, że jest progres"

Podnoszenie umiejętności dzięki symulatorowi

Ciągła jazda w symulatorze pozwala kierowcom podnosić umiejętności. Dzięki nim w okresie zimowym nie muszą się oni martwić o brak jazdy. Rozwój wirtualnego świata też i w tym pomaga, bo symulatory oddają coraz więcej niuansów.

- To widać po Verstappenie. Dzięki temu pokonał Ricciardo w kwalifikacjach, by nie powiedzieć, że zniszczył. Daniel był sfrustrowany tym faktem. To co robi Max jest niemożliwe do skopiowania. Ma wręcz idealny styl jazdy - stwierdził Kerkhof.

Również amatorzy coraz chętniej garną do wirtualnego ścigania. Cel jest jeden - wykręcić najlepszy czas, posiadać rekord danego toru. Jeśli ktoś ustanowi jeszcze lepszy rezultat, podkręcić tempo i spróbować ponownie awansować na szczyt tabeli czasów.

Gdy w zeszłym roku Verstappen na Charlotte "Roval" wykręcił wynik 1:04.436, niektórzy opisywali go w kategoriach "nie z tego świata". Póki co, nikt nie poprawił rezultatu młodego Holendra.

- Tam każdy zakręt jest bardzo trudny. To bardzo wyboisty tor. Trzeba dobrze wybrać ustawienia samochodu, do tego dochodzi sama umiejętność jazdy. W ostatniej szykanie jest dość zdradliwy krawężnik, przez co masz 50 proc. szans na wylądowanie w bandzie. Jeśli pojedziesz idealnie po krawężniku, tak jak Max, to rekord masz w garści - wytłumaczył Kerkhof.

Esport i F1 przenikają się

Co ciekawe, Kerkhof i Verstappen potrafią spędzić godziny na rozmowach o wirtualnym ściganiu. Wymieniają się opiniami na temat ustawień samochodu, analizują telemetrię. Wprawdzie symulacje nie oddają jeszcze w 100 proc. rzeczywistego świata F1, ale to się zmienia. Ponadto esport uczy kierowcę tego, jak korzystać ze zgromadzonych danych.

Świadomość graczy, że na platformie wyścigowej mogą napotkać na Verstappena powoduje, że wzrasta też zainteresowanie taką formą rywalizacji. - Wszyscy czekają na Maxa i chcą poprawić jego wynik, chcą go pokonać na torze. Wtedy dochodzi do różnych szalonych sytuacji, że aż serwery nie wytrzymują. To jednak normalne, w końcu to gwiazda F1 - wyjaśnił Kerkhof.

Menedżer Team Redline czasem musi też blokować agresywnych graczy. - Bywa też, że ktoś celowo wypycha poza tor i denerwuje innych. Gdy coś takiego zrobi Max, to z kolei od razu wzrasta zainteresowanie - stwierdził Kerkhof.

Verstappen ma tylko 21 lat, a już jest jednym z najlepszych kierowców w stawce. W trakcie swojej kariery wygrał pięć wyścigów F1. Jego cel na rok 2019 zakłada walkę o tytuł mistrzowski, choć wiele zależy od tego, jaki samochód przygotuje mu Red Bull Racing. Wylewanie siódmych potów w trakcie wirtualnej rywalizacji z pewnością mu pomoże.

- Już teraz trudno nadążyć za nim. Jest bardzo konkurencyjny. Jak ktoś poprawi czas, to Max pracuje jeszcze ciężej. Wszystko po to, aby odzyskać rekord toru - podsumował Kerkhof.

Źródło artykułu: