Tor uliczny pod Hanoi jest bardzo ważny dla szefów Formuły 1. Liberty Media chce postawić na wyścigi rozgrywane na ulicach miast, bo gwarantują one większą dawkę emocji. Co więcej, obiekt pod Hanoi powstaje w szczerym polu, więc władze postanowiły skorzystać ze specjalnego symulatora. Ma on pomóc w utworzeniu takiej nitki wyścigowej, która zagwarantuje ciekawe ściganie.
Wietnamczycy mają rok, aby ukończyć budowę toru, ale wiele wskazuje na to, że wygrają wyścig z czasem. - Powiedziałbym nawet, że to mniej niż rok. Plan jest dość ambitny. Jednak już kiedyś to zrobiliśmy. W Bahrajnie mieliśmy tylko 14 miesięcy na skończenie toru - powiedział Hermann Tilke, którego firma odpowiada za budowę.
Zdaniem niemieckiego projektanta, sytuacji w Wietnamie nie ułatwia fakt, że mowa o obiekcie ulicznym. - Można pomyśleć, że to ułatwienie, skoro część dróg już tam istnieje. Jednak to nieprawda. Musimy rozważyć szereg szczegółów w związku z wytyczeniem nitki wyścigowej. Efekt jest taki, że wysiłek wykonany przez nas jest taki sam, jak w przypadku zwykłego obiektu - dodał Tilke.
Niemiec nie ma jednak dobrej opinii wśród kibiców F1. Jest on autorem większości nowo powstałych obiektów, które uważane są za dość nudne. Tor pod Hanoi ma być pod tym względem inny.
- Obiecuję, że nie będzie łatwo, jeśli chodzi o jazdę. Do tego dojazd do alei serwisowej będzie krótki. Takie było życzenie szefów F1. Chcieli, aby kierowca tracił jak najmniej czasu, aby dać zespołom szansę na różne strategie i kombinacje - podsumował Tilke.
ZOBACZ WIDEO Patryk Dudek nie zamierza słuchać Witkowskiego. Ojciec jest mu potrzebny