Z esportu do Formuły 1. Nowe pokolenie mistrzów może wywodzić się z komputerów

Istnieje szansa, że w ciągu najbliższych 10 lat zobaczymy na torach Formuły 1 kierowcę wywodzącego się z esportu. Do takich efektów prowadzą działania F1. Królowa motorsportu od 2017 roku ma już swoją własną wirtualną serię wyścigową.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
nocny wyścig F1 Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: nocny wyścig F1
Symulatory pełnią coraz ważniejszą funkcję w świecie F1. Z powodu ograniczenia możliwości testów, wirtualne jazdy są jedyną nieograniczoną przez przepisy możliwością sprawdzenia ustawień i przygotowania samochodu. Póki co, taka forma rozwoju bolidu jest nielimitowana. Dla kierowców może być to doskonała forma treningu, przede wszystkim w przerwie zimowej.

Pierre Gasly pod presją. Czytaj więcej!

Godziny na wirtualnym ściganiu spędza Max Verstappen, który bawi się na platformie iRacing, rywalizując ze "zwykłymi" graczami. Światy esportu i Formuły 1 przenikają się coraz mocniej. Symulacje nie oddają jeszcze w 100. rzeczywistego świata F1, ale z każdym miesiącem są do niego coraz bardziej zbliżone. Teamy zatrudniają kierowców, którzy pracują tylko i wyłącznie na symulatorach.

Królowa motorsportu ma od 2017 roku swoje własne wirtualne mistrzostwa. Biorą w nich udział wszystkie teamy z wyjątkiem Ferrari. McLaren posiada nawet osobny projekt. Nagrodą dla zwycięzcy, którym w sezonie 2018 był Brazylijczyk Igor Fraga, jest rola kierowcy pracującego na symulatorze dla ekipy z Woking.

Max Verstappen po pierwszych testach. Czytaj więcej!

Szefowa marketingu F1, Ellie Norman przyznaje, że istnieje duża szansa na to, że w przeciągu 10 lat zobaczymy na torach Formuły 1 kierowce wywodzącego się z esportu. Potwierdzeniem zdaje się być fakt, że zawodnik wyścigów wirtualnych, Enzo Bonito, pokonał w styczniowym Race of Champions byłego kierowcę F1, aktualnie ścigającego się w Formule E Lucasa Di Grassi. - Trzeba się bacznie przyglądać temu, co się dzieje - powiedziała Norman.

- Takie wydarzenia jak styczniowe Race of Champions potwierdzają, że powoli zaczyna to być zawód, a nie tylko gra. Myślę, że za 10 lat technologia będzie tak rozwinięta, że wszystko może się zdarzyć - zaznaczyła. W ostatnich dwóch latach mistrzem świata F1 esportu został Brendon Leigh z Mercedesa.

Ellie Norman jest przekonana, że wirtualne rozgrywki będą się rozwijać. - Wszystko idzie w tym kierunku. Można w ten sposób zadowolić szerokie grono osób. Jedni będą się cieszyć z wirtualnej jazdy, inni z oglądania. Dla nich będzie to własny sposób na przeżywanie i doświadczanie Formuły 1. Nie ma w tym nic złego. Każdy ma prawo wybrać, w jaki sposób cieszy się z tego sportu - zakończyła.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: rosyjska sportsmenka jak Lara Croft
Czy uważasz, że esport rozwinie się na tyle, że zawodnicy wirtualnych mistrzostw będą wkrótce trafiać do Formuły 1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×