Rob Smedley od 2014 roku pracował w Williamsie, gdzie zajmował stanowisko dyrektora ds. osiągów. Brytyjczyk po kilku latach poczuł się wypalony i postanowił złożyć wypowiedzenie. Gdy pod koniec minionego sezonu opuszczał ekipę z Grove, spekulowało się o tym, że oferty złożyły mu Ferrari i Racing Point.
Ferrari stawia na Sebastiana Vettela. Czytaj więcej!
Tymczasem okazało się, że Smedley porozumiał się z Liberty Media i będzie pomagać właścicielowi Formuły 1 jako konsultant.
- Chodzi o uzyskanie spójnej technicznie Formuły 1. Chodzi nam o pokazanie dlaczego pewne wydarzenia miały miejsce, dlaczego ludzie podjęli określone decyzje w danym momencie. Chcemy do tego wykorzystać różne platformy i mam nadzieję, że przedstawimy lepszą historię F1 i jej piękno widziane od środka - zdradził Brytyjczyk.
ZOBACZ WIDEO Serie A: bezrobotny Szczęsny. Łatwe zwycięstwo Juventusu Turyn [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Do pracy w roli konsultanta przekonał go Ross Brawn, dyrektor sportowy F1. - Rozmawialiśmy i obaj byliśmy zdania, że mamy sporo treści i danych, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. To sedno Formuły 1, której kibice płacący za bilety nie da w stanie dostrzec. Mamy zatem szansę pokazać coś nowego. Dlatego postanowiłem spędzić nieco czasu poza czołowymi ekipami - dodał Smedley.
MotoGP nie jest gotowe na koniec kariery Valentino Rossiego. Czytaj więcej!
Smedley podkreślił przy tym, że zmiana stylu jego pracy nie wynika z faktu, że jest znużony królową motorsportu. - Nadal mam w sobie sporo pasji do F1. Mam nadzieję, że dzięki temu wyjaśnię to, czego się nauczyłem przez 20 lat mojej aktywności w tym sporcie - podsumował.