Williams przystępował do czwartkowych testów ze świadomością, że samochód mocno się zmienił w porównaniu do środowej sesji. W nocy w garażu brytyjskiego zespołu trwały bowiem prace związane z montażem nowych części. O poranku sprawdził je Robert Kubica.
- Ostatnie części dotarły do nas wieczorem. Dzień rozpoczęliśmy z kompletnym samochodem, a głównym celem naszego programu było gromadzenie danych. Zwłaszcza jeśli chodzi o aerodynamikę. Nie zależało nam aż tak na wydajności - wyjaśnił Paddy Lowe, dyrektor techniczny Williamsa.
Nietypowe urządzenie w samochodzie Roberta Kubicy. Czytaj więcej!
Kubica o poranku pokonał 48 okrążeń, ale spora część z nich została wykonana nie najszybszym tempem. Polak miał bowiem zamontowane specjalne urządzenia, które zbierały dane dla Williamsa.
ZOBACZ WIDEO Selekcjoner Brzęczek o powołaniach. "Będą dwie nowe twarze!"
- Żaden z naszych kierowców nie był w stanie wykonać wystarczającej liczby okrążeń, aby znaleźć ograniczenia samochodu. Poranek był znacznie lepszą sesją dla Roberta, jeśli chodzi o osiągnięte cele. Przed jej zakończeniem mieliśmy pewien problem, który wymagał dłuższej pracy. Dlatego spóźniliśmy się z wyjazdem po przerwie obiadowej - dodał Lowe.
Problemy wykryte w modelu FW42 miały wpływ na sesję George'a Russella. Brytyjczyk skończył dzień z ledwie 17 okrążeniami na koncie. - W popołudniowej sesji mieliśmy mieszankę problemów i czerwonych flag. Nie osiągnęliśmy zamierzonego celu z Georgem, ale pozytywne jest to, że obaj nasi kierowcy wymienili się z nami interesującymi opiniami - stwierdził dyrektor techniczny Williamsa.
Robert Kubica podsumował testy. Czytaj więcej!
Kierowcy Williamsa zyskali teraz kilka dni przerwy. Na tor w Barcelonie wrócą we wtorek, kiedy to ruszy druga tura testów. - Mamy ciekawe dane, które możemy przeanalizować w fabryce. Skupimy się na tym, aby w kolejnym tygodniu zrealizować solidny program testowy. Korzystając z okazji, jeszcze raz dziękuję całemu zespołowi za ogromny wysiłek z ostatniego tygodnia. Dla wszystkich był to trudny proces. Teraz idziemy naprzód - podsumował.
Łukasz Kuczera z Barcelony